Do szpitala w Tychach na Śląsku trafiła kobieta, która zatruła się alkoholem. Jej stan jest ciężki. Niewykluczone, że alkohol, który wypiła, pochodził z Czech. Do tej pory w Polsce po spożyciu podejrzanych trunków zmarły cztery osoby.
W szpitalu w Tychach leży 43-letnia kobieta, która zatruła się alkoholem metylowym. Jej stan lekarze określają jako ciężki. Policja podejrzewa, że alkohol, który wypiła, pochodził z Czech. W mieszkaniu kobiety znaleziono dwie butelki. Na etykietach jest napis "Helsinki". Policja zatrzymała już mężczyznę, który sprzedał jej trefną wódkę.
Do tej pory w Polsce po spożyciu alkoholu z nieznanego źródła zmarły cztery osoby. Dwie prawdopodobnie piły trunki sprowadzane z Czech.
Wczoraj w sieradzkim szpitalu zmarła 39-latka. Przed śmiercią kobieta przyznała, że piła podejrzany alkohol; jednemu z lekarzy powiedziała, że wódka została kupiona za południową granicą Polski. Wcześniej po zatruciu trefnym trunkiem zmarł jej mąż. Dziś już wiadomo, że pochodzące z Wieruszowa małżeństwo kupiło alkohol na targowisku na Podhalu albo na Słowacji. To najbardziej prawdopodobna wersja rozpatrywana przez prokuraturę - dowiedział się reporter RMF FM. Śledczy badają próbki cieczy z butelki z czeską etykietą "Helsinki", odnalezionej w domu ofiar. Kobieta i mężczyzna, którzy zmarli, na przełomie lipca i sierpnia byli w Zakopanem na urlopie. Według świadków, właśnie stamtąd przywieźli czeski trunek. Teraz sprawdzane jest gdzie dokładnie go kupili.
Okazało się, że z urlopu przywieźli dwie butelki. Pierwszą i część drugiej wypili na spotkaniu w gronie rodzinnym - uczestniczyło w nim sześć osób. Drugą już samo małżeństwo dokończyło dzień później. Tylko oni się zatruli. Wynika z tego, że tylko w jednej butelce alkohol był skażony. Wstępne badania wykazały, że zawierał metanol. Teraz prokuratura czeka na ekspertyzy próbek z instytutu ekspertyz sądowych w Krakowie.
Wcześniej informowaliśmy, że alkohol metylowy z Czech może być również przyczyną śmierci dwóch osób w Świętokrzyskiem. Pod koniec sierpnia małżeństwo, 57-letnia kobieta i 58-letni mężczyzna, pili alkohol niewiadomego pochodzenia. Pierwsze analizy wykazały, że substancja, którą spożywali nie pochodzi z Polski. Dlatego policjanci powiązali wyniki badań z przypadkami podobnych zatruć za naszą południową granicą.
W Polsce obowiązuje zakaz sprzedaży i podawania alkoholu z Czech powyżej 20-tu procent. Główny Inspektor Sanitarny ogłosił wczoraj w trybie natychmiastowym wstrzymanie obrotu czeskim alkoholem, z wyjątkiem piwa i wina. Jednak mimo zakazu - jak przekonała się w katowickich sklepach i lokalach nasza dziennikarka - sprzedawcy trunków nic o zakazie nie wiedzą.
Paniki nie widać też na ulicach Cieszyna, miasta granicznego z Czechami. Coś tam piszą gazety, w telewizji się mówi, ale ludzie tego tak nie przeżywają - powiedział nam przechodzień. Ale najważniejsze jest to, że w sklepach czeskiego alkoholu nasz dziennikarz nie znalazł.
Po czeskiej stronie granicy w Cieszynie handel alkoholem praktycznie zamarł. Widziałem już od piątku, że z pustymi plecakami wracają - powiedział naszemu reporterowi mężczyzna, przechodzący na polską stronę. Także czescy sklepikarze skarżą się na mały ruch.