Ponad połowa butelek zarekwirowanych na czeskiej granicy w zeszłym tygodniu jest podejrzana - to wstępne wyniki badań sanepidu, do których dotarła dziennikarka RMF FM. Na razie nie wiadomo, czy przejęte trunki zawierają metanol siejący grozę u naszych południowych sąsiadów.
Przynajmniej w połowie próbek - mówiąc kolokwialnie - coś jest. Niekoniecznie musi być to skażenie alkoholem metylowym, natomiast był to alkohol niskiej jakości, były tak zwane zanieczyszczenia fuzlowe - mówi przedstawiciel sanepidu.
Ostateczne wyniki badań zarekwirowanego alkoholu mają być znane po południu. To jednak nie koniec. Sanepid będzie też kontrolował trunki w sklepach i lokalach. Inspektorzy będą pobierać po 2-3 próbki z każdej serii czeskiego mocnego alkoholu. Na razie nie wiadomo, ile potrwa taka analiza, bo dziś nie wiadomo, jaka jest skala handlu czeską wódką w Polsce. Wiadomo natomiast, że to, co w butelkach przywożą rodacy zza południowej granicy, jest mocno wątpliwe.
Na wyniki pierwszych próbek pobranych na przykład w województwie śląskim trzeba będzie poczekać nawet około tygodnia. Już wczoraj do wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej w Katowicach trafiło ich blisko 50. Każdego dnia liczba ta będzie rosnąć, bo inspektorzy cały czas chodzą od sklepu do sklepu wręczając decyzję Głównego Inspektora Sanitarnego sprzedawcom i zabezpieczają czeskie trunki o zawartości alkoholu powyżej 20 procent. Jak jednak przyznają dyrektorzy powiatowych inspektoratów, np. w Wodzisławiu Śląskim czy Tychach, nie sposób sprawdzić wszystkie punkty sprzedaży w jeden dzień.
Wczoraj po południu GIS ogłosił komunikat o zakazie sprzedaży czeskiego alkoholu. Reporterka RMF FM Barbara Zielińska sprawdziła, czy zakaz rzeczywiście jest przestrzegany. W czterech na pięć sklepów monopolowych we Wrocławiu dziś rano można było bez żadnego problemu kupić czeskie wódki. Tylko w jednym z nich trunki zostały zdjęte z półek, ale sprzedawczyni o tym, że tak powinna zrobić, dowiedziała się z radia. Żadne oficjalne pismo w tej sprawie bowiem nie przyszło, nie było też żadnego telefonu. Sanepid tłumaczy, że inspektorzy dopiero przygotowują się do wizyt w sklepach i hurtowniach, bo pismo od GIS dotarło do stolicy Dolnego Śląska... dziś rano.
Niestety podobna sytuacja miała dziś miejsce w Katowicach. Nic nam o tym nie wiadomo. Nie, jeszcze nic do nas nie dotarło. Nie, nie dotarło żadne zarządzenie do nas. Te alkohole się sprzedają, ludzie lubią te alkohole. Tak, że to powinno być sprawdzane gdzieś tam przy produkcji, czy to jest zdatne do wypicia czy nie - mówili naszej dziennikarce sprzedawcy w katowickich sklepach.
Inspektorat Sanitarny przyznaje, że nie zdołał doręczyć decyzji administracyjnych do wszystkich sklepów i lokali. W Polsce jest sto tysięcy takich punktów - tłumaczy rzecznik GIS i odbija piłeczkę na pole właścicieli, mówiąc o ludzkiej odpowiedzialności. W dobie internatu takie tłumaczenie nieco dziwi.
Alkohole etylowy i metylowy smakują i pachną identycznie. Podczas picia nie sposób je rozróżnić. Takie same są również efekty upojenia. Różnice pojawiają się dopiero po kilku, kilkunastu godzinach. Po zwykłym alkoholu trzeźwiejemy, po metylowym zaczynają się pojawiać pierwsze oznaki zatrucia. Zwykle ci pacjenci mają bardzo szybki, pogłębiony oddech, często występują problemy ze wzrokiem, a po tych objawach następuje utrata przytomności - twierdzi dr Piotr Hydzik z kliniki toksykologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
W organizmie pojawiają się kwasy, które nieodwracalnie niszczą wątrobę, nerki i układ nerwowy. Ratowanie życia polega na dializie, choremu podawany jest także etanol, który jest szybciej wchłaniany przez organizm niż metanol.