Na Placu Niepodległości w Kijowie od niedzieli trwa protest zwolenników Wiktora Juszczenki. Wszędzie widać pomarańczowy kolor, barwę ukraińskiej rewolucji. Nieoficjalnie krążą pogłoski o możliwości wprowadzenia stanu wyjątkowego.
Tego nie można wykluczyć. W tym jednak przypadku - jak donoszą specjalni wysłannicy RMF do Kijowa Andrzej Zaucha i Przemysław Marzec – chodzi jednak o próbę zastraszenia; informację podała rosyjska agencja ITAR-TASS.
Sytuacja jest jednak bardzo napięta, a opozycyjny piąty kanał telewizyjny pokazuje zdjęcia jak z czasów stanu wojennego – jednostki wojskowe z transporterami opancerzonymi, ładowane na wagony kolejowe; ciężarówki milicyjne jadące w stronę Kijowa.
Są też optymistyczne informacje – jednostka specjalna Bars przeszła podobno na stronę opozycji. Także ludzie ciągle są pełni optymizmu. Nie trzeba ich namawiać, aby przyszli na Plac. Mimo padającego śniegu i przejmującego zimna, wciąż są tam ich tysiące. Po politycznym wiecu odbył się koncert, a młodzi ludzie zapewniają, że będą przychodzić tak długo, jak będzie trzeba.
Emocje nie opuszczają tłumu i to nie tylko na Placu Niepodległości. Można powiedzieć, że przez Kijów płynie pomarańczowa rzeka. Anteny samochodów, witryny sklepowe, balkony obwieszono pomarańczowymi wstążkami. Pomarańczowy to także najmodniejszy kolor garderoby.
W ukraińskiej telewizji odczytano oświadczenie prezydenta Leonida Kuczmy, który zgromadzenie tysięcy ludzi na Placu Niepodległości nazwał farsą polityczną i zapowiedział utrzymanie porządku. Co oznaczają te słowa, przekonamy się w ciągu najbliższych kilku godzin.