Jedna osoba nie żyje, a 7 jest w szpitalach po karambolu, do którego doszło w niedzielę późnym wieczorem na drodze ekspresowej S1 w Jaworznie w Śląskiem. Prawdopodobną przyczyną był gęsty dym, który utrudniał widoczność do tego stopnia, że auta zaczęły na siebie najeżdżać.
18 osób, w tym czworo dzieci zostało poszkodowanych. Większość rannych, bo 11 z nich, po opatrzeniu mogło wrócić do domów, 7 jest w szpitalach.
Ofiarą śmiertelną wypadku jest 35-letni mężczyzna, który podróżował wraz z żoną i dwójką dzieci. Lekarzom nie udało się uratować mu życia.
35-latek został zakleszczony w samochodzie. Przy pomocy specjalistycznego sprzętu wydostali go strażacy. Pracownicy pogotowia podjęli reanimację; wezwano też śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, by przetransportować mężczyznę do szpitala, lekarz stwierdził jednak zgon.
Straż pożarna informowała o 16 samochodach, ale rzecznik policji w Jaworznie powiedział, że w karambolu uczestniczyło w sumie 21 aut.
Prokuratura rejonowa w Jaworznie prowadzi śledztwo w sprawie spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Wstępnie ustalono, w pobliżu drogi paliły się opony i gęsty dym ograniczył widoczność. Śledczy ustalają, do kogo należały opony i w jaki sposób doszło do pożaru.
(ph/mn)