Zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku, w którym ranny został Jarosław Wałęsa, usłyszał w prokuraturze kierowca toyoty, z którą zderzył się syn byłego prezydenta. Według ustaleń śledczych, mężczyzna wyjeżdżając na drogę z pobocza, nie ustąpił pierwszeństwa motocyklowi Wałęsy.
Zarzut dotyczy nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Kierowca toyoty odmówił składania wyjaśnień.
Do wypadku doszło 2 września ubiegłego roku w miejscowości Stropkowo na Mazowszu na trasie krajowej nr 10 Toruń-Warszawa. Stojąca na poboczu terenowa toyota włączała się do ruchu. Wtedy doszło do zderzenia z jadącym drogą motocyklem kierowanym przez Jarosława Wałęsę. Wcześniej toyota zatrzymała się na poboczu w pobliżu stojącego tam zepsutego samochodu ciężarowego. Badania wykazały, że obaj kierujący byli trzeźwi.
Na początku lutego prokuratura otrzymała z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie opinię ws. rekonstrukcji przebiegu wypadku. Biegli ustalili, że w chwili wypadku motocykl Jarosława Wałęsy poruszał się z prędkością ok. 115 km/h. Dozwolona, maksymalna prędkość w tym miejscu to 90 km/h.
Po wypadku Wałęsa w stanie bardzo ciężkim został przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Szpitala Wojewódzkiego w Płocku. Potem trafił do warszawskiego szpitala przy ul. Szaserów. Miał złamania: kości udowych, miednicy, kości przedramion, uszkodzony został też kręgosłup. Syn byłego prezydenta przeszedł w sumie siedemnaście operacji.
W październiku ubiegłego roku syn byłego prezydenta został przesłuchany jako świadek. Rozmowa ze śledczymi trwała kilkanaście minut i odbyła się w Wojskowym Instytucie Medycznym. Jarosław Wałęsa nie pamiętał przebiegu wypadku - tak po przesłuchaniu informował jego pełnomocnik mecenas Dariusz Strzelecki.