To nie hamulce zawiodły, ale kierowca. Tak wynika z ekspertyzy technicznej busa, który na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Bratoszewicach w Łódzkiem wjechał pod pociąg. W katastrofie zginęło 9 Ukraińców.
Samochód był całkowicie sprawny technicznie, więc kierowca mógł zatrzymać auto przed przejazdem. Taką opinię przekazał prokuraturze biegły. Z tej ekspertyzy wiadomo też, że bus mógł przewozić tylko sześć osób, a jechało nim - dziesięć. Wewnątrz samochodu były zamontowane, ale bez legalizacji, dodatkowe fotele. Po włożeniu do auta dodatkowych siedzeń, nie można było zarejestrować busa, bo producent przewidział pojazd tylko dla sześciu osób.
Prokuratorzy będą występować o pomoc prawną do ukraińskich urzędów, bo konieczne będzie dotarcie do rodzin ofiar wypadku - powiedział reporterce RMF FM prokurator Krzysztof Kopania- Taki kontakt jest konieczny z rodzinami, aby poinformować ich o ustaleniach śledztwa i przysługujących im prawach.
Jeszcze nie ma ekspertyzy, która określi ostateczną przyczynę wypadku, ale kolejne dowody potwierdzają wersję, że zawinił pijany kierowca busa, który wjechał na przejazd, ignorując znak stopu.
Do wypadku doszło pod koniec lipca. Zderzenie samochodu z pociągiem przeżyła tylko jedna osoba.