"Podejrzany o oszustwo i sfałszowanie weksla dziennikarz Kamil Durczok będzie odpowiadał z wolnej stopy" - zdecydował w środę Sąd Okręgowy w Katowicach. Po zażaleniu prokuratury na wcześniejszą decyzję sądu rejonowego, który nie aresztował podejrzanego, sąd zastosował wolnościowe środki zapobiegawcze.
Zastosowane środki wolnościowe to 200 tys. poręczenia majątkowego, dozór policji połączony z zakazem zbliżanie się kontaktowania ze świadkami oaza zakazem opuszczania kraju z zatrzymaniem paszportu. Znany dziennikarz został zatrzymany 2 grudnia.
Przed katowickim sądem okręgowym odbyło się posiedzenie, na którym rozpoznano zażalenie prokuratury na decyzję sądu rejonowego. Na początku grudnia sąd odmówił aresztowania Kamila Durczoka - dziennikarz jest podejrzany o oszustwo i sfałszowanie weksla.
Na posiedzenie do sądu, wraz z trójką obrońców, przyszedł sam podejrzany. Ani dziennikarz, ani prokurator nie rozmawiali z dziennikarzami przed posiedzeniem.
Sąd zgodził się na udział dziennikarzy w posiedzeniu, chociaż sprzeciwił się temu prokurator Sebastian Głuch, tłumacząc to dobrem śledztwa. Podobne stanowisko zaprezentowała obrona i sam Durczok. Sąd zmienił wtedy swoje postanowienie i dziennikarze zostali wyproszeni z sali rozpraw. Nie wiadomo kiedy zostanie ogłoszona decyzja.
W przeddzień rozpoznania zażalenia dziennikarz, który dotąd publicznie nie komentował sprawy, zamieścił oświadczenie na Facebooku. Napisał w nim m.in. że sprawa, w której postawiono mu zarzuty, jest znacznie bardziej skomplikowana niż jej medialny przekaz. Zapewnił, że jego linią obrony jest mówienie prawdy. Ocenił, że w tej sprawie zawiódł bank.
Durczok został zatrzymany 2 grudnia. Prokurator przedstawił mu zarzuty podrobienia dokumentów umożliwiających uzyskanie kredytu i przedłożenia ich w banku oraz doprowadzenia banku do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielkiej wartości.
Odmowę aresztowania podejrzanego, Sąd Rejonowy Katowice-Wschód argumentował m.in. tym, że choć powaga czynu zarzucanego dziennikarzowi jest bezdyskusyjna, jednak prokuratura nie wykazała, że podejrzany mógłby utrudniać śledztwo i tylko aresztowanie jest w stanie zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania.
Prokuratura uważa, że wobec zagrożenia surową karą potrzeba tymczasowego aresztowania w celu zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania jest uzasadniona. Prokuratorzy przypomnieli, że dziennikarzowi może grozić nawet 25 lat więzienia, a dolna granica tej kary wynosi co najmniej 5 lat.
"Tych, którzy już mnie osądzili, proszę: nie ferujcie wyroków nie znając szczegółów. Jestem zwykłym obywatelem, takim, jak Wy. Zapewniam, że biorę odpowiedzialność za błędy, które w życiu popełniłem" - oświadczył dziennikarz.
Zarzuty wobec Durczoka dotyczą podrobienia weksla i dokumentów z sierpnia 2008 r. towarzyszących zabezpieczeniu kredytu hipotecznego na niemal 3 mln zł. Śledztwo zostało wszczęte w sierpniu br. z zawiadomienia poręczyciela, a także banku, który również jest pokrzywdzony. Jak informowały w sierpniu br. media, bank wezwał byłą żonę dziennikarza do wykupu weksla z powodu nieuiszczenia należności przez kredytobiorcę. Kobieta zaprzeczyła, że złożyła na wekslu podpis. Oświadczyła, że został podrobiony, a jej nie było przy sporządzeniu weksla ani go nigdy nie widziała.
Pod koniec lipca tego roku, Kamil Durczok uczestniczył w kolizji drogowej. Po zatrzymaniu okazało się, że dziennikarz w wydychanym powietrzu miał 2,6 promila alkoholu. Usłyszał wtedy dwa zarzuty: sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, którego dopuściła się osoba będąca w stanie nietrzeźwości oraz kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości.
Wtedy sąd również nie wyraził zgody na tymczasowe aresztowanie Durczoka. Podobnie jak teraz - prokuratura zażaliła decyzję sądu, który po rozpatrzeniu zażalenia nie zastosował aresztu, ale zastosował wobec dziennikarza poręczenie majątkowe wysokości 100 tys. zł.
Pełnomocnik Kamila Durczoka Łukasz Isenko potwierdził, że można podawać jego pełne nazwisko i wizerunek.