Prokuratura w Płocku prowadzi postępowanie w sprawie ujawnienia tajemnicy śledztwa paliwowego Jarosławowi Kaczyńskiemu - ustalili reporterzy śledczy RMF FM. Chodzi o spotkanie w styczniu 2006 roku w siedzibie PiS. Jeden z krakowskich prokuratorów dał do przejrzenia tajne akta i zeznania świadków prezesowi partii, który nie był wtedy jeszcze premierem.
Jak ustalili Marek Balawajder i Roman Osica na spotkanie z prezesem PiS prokuratora przyprowadził Zbigniew Ziobro.
Śledztwo w tej sprawie, w Płocku ruszyło 27 marca. Jest to postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, polegające na rozpowszechnianiu w okresie od 29 grudnia 2005 roku wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały one ujawnione w postępowaniu sądowym - mówi rzeczniczka płockiej prokuratury Iwona Śmigielska. W tej sprawie zostali już przesłuchani niektórzy prokuratorzy prowadzący postępowanie związane z wątkiem paliwowym a także były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Ten ostatni sprawy nie komentuje i atakuje: Na temat przecieku z postępowań prawnych, które są w biegu, a którymi zajmuje się minister Ćwiąkalski nie widzę powodów się wypowiadać. Mogę tylko potwierdzić fakt, że prokuratura pana ministra Ćwiąkalskiego zamiast prowadzić intensywnie wiele śledztw przeciw gangsterom zajmuje się ściganiem konkurentów politycznych i wprowadza tzw. państwo policyjne - powiedział Ziobro w rozmowie z reporterką RMF FM.
Reporterzy RMF FM ustalili, że w grudniu 2005 roku krakowscy śledczy dotarli do kilku nowych świadków, którzy opowiadali między innymi o tak zwanym parasolu ochronnym nad paliwowymi oszustami, czyli układzie służb specjalnych i polityków, chroniących nielegalny obrót paliwami w Polsce. Pojawiały się tam nazwiska prominentnych polityków zarówno lewicy, jak i prawicy oraz pracowników służb specjalnych.
Kiedy informacja o kilku nowych świadkach trafiła do ówczesnego ministra sprawiedliwości, ten natychmiast wezwał do Warszawy prowadzącego to śledztwo prokuratora. W grudniu 2005 i styczniu 2006 roku Wojciech Miłoszewski kilka razy pojawiał się w Ministerstwie Sprawiedliwości. W czasie jednej z delegacji przyjął go minister Zbigniew Ziobro. Po kilku minutach obaj panowie wyszli z ministerstwa, wsiedli do samochodu służbowego i wraz z kompletem dokumentów - protokołami zeznań pojechali do centrum Warszawy.
Jak dowiedzieli się nasi reporterzy, prokurator z Krakowa nie wiedział, gdzie wiezie go minister. Okazało się, że dojechali na ulicę Nowogrodzką, czyli do siedziby Prawa i Sprawiedliwości. W jednym z gabinetów czekał już na nich sam prezes partii – Jarosław Kaczyński.
Ziobro przedstawił prezesowi PiS-u prokuratora i po chwili polecił mu zreferować sprawę. Jednocześnie Jarosław Kaczyński dostał kilkaset stron protokołów z przesłuchań nowych świadków w aferze paliwowej. Krakowski prokurator był kompletnie zaskoczony, zwłaszcza że minister Ziobro zostawił go sam na sam z Jarosławem Kaczyńskim. Szef PiS-u przez kilka godzin wnikliwie studiował akta i zadawał pytania. Takie postępowanie może narażać byłego prokuratora generalnego i tego prokuratora na zarzuty ujawniania tajemnicy śledztwa.
Zdaniem profesor prawa karnego Teresy Gardockiej wizyty prokuratora w siedzibie PiS to ewidentne ujawnienie tajemnicy śledztwa. Zarówno Zbigniew Ziobro, jak i śledczy referujący sprawę, złamali tajemnicę śledztwa, o której mówi ustawa o prokuraturze.
Gardocka tłumaczy, że prokurator może dzielić się takimi informacjami, tylko i wyłącznie z funkcjonariuszami współpracujących służb: Prokurator nie może informacji ze śledztwa ujawnić nikomu innemu, bo popełnia przestępstwo. Kimkolwiek by ta osoba nie była – przewodniczącym partii czy kimkolwiek innym – jeżeli się nie ma prawa dowiedzieć instytucjonalnie, to nie ma prawa się dowiedzieć.
Ziobro, wpuszczając prokuratura do siedziby PiS na spotkanie z Kaczyńskim, twierdził, że prezes może przeglądać akta, ponieważ jest członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Profesor Gardocka zaprzecza – takiej możliwości nie ma.
Informacje z protokołów przesłuchań dotyczyły między innymi politycznych przeciwników partii Kaczyńskich. Mowa była o działaczach lewicy oraz funkcjonariuszach służb specjalnych, którzy mieli chronić paliwową mafię. Jak się dowiedzieli reporterzy RMF FM, w materiałach pojawiali się także współpracownicy braci Kaczyńskich. Wątki te w ogóle w późniejszych śledztwach nie były weryfikowane. Eksponowano tylko te przykłady ewentualnych patologii z udziałem osób związanych właśnie z lewicą.