Życie Jasera Arafata wisi na włosku - przyznaje to stała przedstawicielka Autonomii Palestyńskiej we Francji - Leila Shahid. Dementuje jednak informacje o tym, że śpiączka Arafata jest nieodwracalna.
Od samego początku większość bliskich współpracowników Arafata, którzy są razem z nim w szpitalu pod Paryżem, stara się raczej dementować informacje o tym, że palestyński przywódca jest sztucznie podtrzymywany przy życiu.
Kłopot polega jednak na tym, że informacje te rozpowszechniają nieoficjalnie sami lekarze, którzy prawdopodobnie lepiej wiedzą, jak jest na prawdę.
Nasz izraelski korespondent donosi, że wiele wskazuje na to, iż otoczenie palestyńskiego przywódcy specjalnie odkłada komunikat o jego śmierci, by uniknąć gwałtownych zamieszek w Autonomii i umożliwić spokojne przejęcie władzy.
Gdyby jednak doszło do rozruchów, na ich fali dostęp do władzy mogłyby uzyskać wspierane przez Iran skrajne organizacje Hamas i Dżihad. Wiadomo, że oba ugrupowania będą chciały wejść do organów władzy, co za czasów Arafata było wykluczone.
Dążenie to może oznaczać nie tyle udział w rządach, co chęć całkowitego ich przechwycenia, a więc kolizję z ekipą Fatah, a także z Izraelem. Ponadto w Fatah może dojść do walki pokoleń, a starsi przywódcy nie będą mogli już chronić się za placami Arafata.
Dopełnieniem tej katastroficznej wizji są coraz większe obawy w Izraelu, że Arafat zostanie ogłoszony szachidem, czyli męczennikiem świętej sprawy.