"Premier chce wywalczyć większe zaangażowanie Niemiec, żeby mocniej pomogły Ukrainie. Chodzi też o to, żeby Niemcy wpłynęły na Unię Europejską, żeby przekazała Polsce to, co się w sposób oczywisty należy - nie tylko te zatrzymane środki unijne, ale również pomoc związaną z uchodźcami" – mówił w porannej rozmowie radia RMF24 „7 pytań o 7:07” Michał Jach z Prawa i Sprawiedliwości, przewodniczący sejmowej komisji obrony. Bogdan Zalewski rozmawiał z nim o dzisiejszym spotkaniu premiera Mateusza Morawieckiego z kanclerzem Olafem Scholzem, 7 miliardach samej pomocy wojskowej dla Ukrainy oraz o brytyjskich czołgach Challenger 2, które mają zastąpić przekazywane przez Polskę maszyny T-72.
Bogdan Zalewski: Wielka Brytania wyśle do Polski czołgi Challenger 2 po to, by nasz kraj w zastępstwie wysłał do Ukrainy maszyny T-72. Jaki sens ma taka pancerna wymiana?
Michał Jach: Najważniejsze jest, że Ukraina dostanie ciężki sprzęt - to jest kluczowe. My też musimy być zabezpieczeni. Tu widać doskonale bardzo dobrą współpracę z naszymi sojusznikami od zawsze, z Wielką Brytanią - oni doskonale rozumieją to zagrożenie.
Panie pośle, ciężki sprzęt jest potrzebny. Czy będzie wielka bitwa pancerna? Jak pan sądzi?
Nie ma wątpliwości, że bitwa będzie. Czy będzie wielka? Należy zrobić wszystko, żeby tę bitwę Ukraina wygrała, bo jest taka szansa. Mają wielką determinację walki, gotowość do poświęceń wśród żołnierzy - to jest jedno z kluczowych elementów zwycięstwa i trzeba ich wspierać w tym.
Duch walki nie wystarczy. Nowe czołgi, ale z brytyjską czy polską załogą w naszym kraju? Co ze szkoleniem? Co z amunicją?
Panie redaktorze, to szkolenie jest kluczowe. Amunicję można szybko podrzucić. Natomiast szkolenie - czołgi się różnią między sobą, ale zasada - to co najtrudniejsze - współdziałanie, współpraca na polu walki - to jest kluczowe i to nasi czołgiści mają. Kwestia zapoznania się z oprzyrządowaniem nie jest taka skomplikowana. Myślę, że nasi żołnierze szybko są w stanie opanować zdolność działania w czołgach Challenger.
Jak to się ma do zakupu amerykańskich Abramsów?
Jedno drugiemu nie przeszkadza. Amerykańskie Abramsy będziemy mieli - myślę, że już za kilkanaście miesięcy będą pierwsze dostawy. Trochę się różnią, ale jedno drugiego nie wyklucza. W razie potrzeby należy walczyć tym, jakie masz wyposażenie.
Kwestia druga, o cenę polskiej pomocy wojskowej Ukrainie. Padają bajońskie sumy, 7 miliardów złotych. Stać nas na to?
Odpowiem nie wprost. Nie stać nas na niewspieranie Ukrainy. Ukraina również walczy - i to może jest wyświechtana teraz kwestia, często powtarzana - ale Ukraina również walczy za naszą niepodległość. W związku z powyższym, każda cena, jaką my płacimy, jest warta tego, żeby ich wspierać. Każda kwota, którą wydajemy na pomoc Ukrainie, na uzbrojenie i na pomoc humanitarną, ma głęboki sens.
Czy każda kwota? Nie przesadzamy z rozrzutnością?
Panie redaktorze, najtaniej zawsze jest walczyć o bezpieczeństwo poza swoimi granicami.
Tak, brzmi to może niedobrze, ale rzeczywiście jest w tym pewien rozsądek. Pytanie trzecie, o koordynację naszej wojskowej pomocy Ukrainie z innymi państwami NATO - bogatszymi od nas, jak Niemcy. Berlin się nie pali - mówiąc delikatnie - by wysyłać broń Ukraińcom. Czy tylko na nas mają spaść koszty?
Panie redaktorze, chcielibyśmy, żeby te koszty były równo rozłożone. Jak widać Niemcy, coraz tam jakiś polityk wygłasza mowę, gdzie obrażają się, że to nieprawda, że Niemcy są zaangażowani... Okazuje się, że jednak werbalnie oni są trochę zaangażowani, ale gdy przychodzi do czynów, to ta ich pomoc w porównaniu z ich potencjałem gospodarczym jest naprawdę proporcjonalnie jest dużo mniejsza niż chyba większości państw sąsiadujących z granicą wschodnią NATO.
Przejdźmy do czynów, przejdźmy do wydarzeń. Pytanie czwarte, premier Mateusz Morawiecki spotyka się dzisiaj z kanclerzem Niemiec, Olafem Scholzem. Co szef naszego rządu chce wywalczyć w Berlinie?
Myślę, że chce wywalczyć większe zaangażowanie Niemiec. Z jednej strony chodzi o to, żeby Niemcy pomogli Ukrainie. Pewnie również chodzi o to, żeby Niemcy wpłynęły na Unię Europejską, żeby przekazała Polsce to, co nam się akurat w sposób oczywisty należy.
Pomoc finansową.
Pomoc finansową. Nie tylko te zatrzymane unijne środki, ale również pomoc związaną z uchodźcami. To jest po prostu rzecz - nie bójmy się tego słowa - skandaliczna. Wszyscy pamiętamy, jak Niemcy były zaangażowane finansowo, politycznie w przyjmowanie migrantów z Bliskiego Wschodu. Jakie naciski, jaką presję wywierały na Polskę, gdzie chodziło tylko o jakichś migrantów, z którymi Europa ma w tej chwili ciągle problemy - tak jak to Prawo i Sprawiedliwość w tym czasie mówiło.
Sytuacja się zmienia, jest dynamiczna. Poglądy też się zmieniają. Pytanie piąte, polskie bezpieczeństwo to nie tylko kwestia pieniędzy. Nie ryzykujemy zbyt wiele? Nie porywamy się z motyką na słońce? Jak pan sądzi?
Panie redaktorze, w moim głębokim przekonaniu ta wojna, którą wywołał Putin, spowodowała, że w tej chwili bezpieczeństwo Polski jest wyżej postawione niż było to dwa miesiące temu, jeszcze przed tą wojną. To spowodowało obecność teraz i w przyszłości wojsk sojuszniczych, zwiększenie wydatków na obronę narodową - nie tylko w Polsce, ale wśród innych państw. Gotowość do wydatków spowodowała, że Putin ''strzelił sobie gola'', a nasze bezpieczeństwo wzrosło.
Pytanie szóste, o efekty polityczne. Polska jest wymieniana przez Ukrainę jako jeden z ewentualnych gwarantów suwerenności. Na czym mogłyby polegać - pana zdaniem - te gwarancje?
Te państwa, które będą gwarantem, będą później odpowiedzialne za to, żeby te gwarancje były realizowane. Dla nas jest to po pierwsze wyróżnienie, docenienie roli Polski w zapewnieniu bezpieczeństwa Ukrainy, a po drugie, jest to również sprawa niezwykle istotna w kwestii przypominania innym państwom, społeczności ogólnoświatowej o tym, że świat zapewnił Ukrainie bezpieczeństwo i trzeba to realizować. Nie tak jak z porozumieniami wcześniejszymi, dotyczącymi rezygnacji z broni atomowej przez Ukrainę czy porozumień mińskich, które były zwykłym papierem.
Widzimy, że scenariusze się zmieniają bardzo często i to, co jest pisane na papierze, później nie ma już racji bytu. Stąd siódma kwestia, chyba najtrudniejsza. Czy mamy jakąkolwiek alternatywę, gdyby ten nasz program się jednak nie spełnił, sytuacja wymknęła się spod kontroli?
Rząd Prawa i Sprawiedliwości pokazał wielokrotnie, że przygotowuje się na wszystkie możliwe do przewidzenia alternatywy. Bierzemy również pod uwagę wariant pesymistyczny. Gdyby tak nie było, to możemy sobie wyobrazić, co by było na białoruskiej granicy kilka miesięcy temu. Polska się przygotowała do tego wariantu pesymistycznego, najgorszego, czyli zaangażowania służb białoruskich w przerzut tych migrantów. Gdybyśmy tego z góry nie zakładali, to Bóg raczy wiedzieć, ilu byłoby w tej chwili tutaj nie wiadomo jakich ludzi, niewiadomego pochodzenia, z Bliskiego Wschodu.