Rząd nie ma możliwości nacisku w kwestii zabezpieczenia wraku prezydenckiego samolotu, który rozbił się 10 kwietnia - mówi rzecznik rządu Paweł Graś. Ocenił, że brak zabezpieczenia to "niedobra sytuacja", ale nie ma to znaczenia dla śledztwa. Szczątki samolotu znajdują się na płycie smoleńskiego lotniska.
Nie sądzę, żeby ewentualne przykrycie bądź nieprzykrycie wraku brezentem miało znaczenia dla zbadania przyczyn i okoliczności katastrofy - zaznaczył Graś. Jak ocenił, źle, że (wrak) jest niezabezpieczony, źle, że takiego drobiazgu w sumie od strony rosyjskiej czy od administracji smoleńskiej przez tyle czasu nie można wyegzekwować (...) To jest niedobra sytuacja - dodał.
Nie mamy możliwości nacisku na kwestię zabezpieczenia wraku. To jest bardziej element honorowego podejścia do tej sytuacji przez stronę rosyjską - oświadczył rzecznik rządu.
Jak powiedział, wrak prezydenckiego samolotu to jest dowód, który został już wielokrotnie przebadany (...) Głównym elementem są czarne skrzynki, które są od samego początku zabezpieczone i bardzo pieczołowicie przechowywane - podkreślił Graś.
Rzecznik rządu był też pytany o przekazanie we wtorek Polsce przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy nowych dokumentów w sprawie katastrofy samolotu TU-154M pod Smoleńskiem.
MAK przekazał Polsce: instrukcję techniczną, instrukcję użytkowania w locie, a także dziennik obsługi technicznej, tj. książkę eksploatacyjną tupolewa, zawierającą zapis przeglądów i napraw. Przedstawiciel Polski przy MAK Edmund Klich powiedział polskim dziennikarzom, że nie są to wciąż dokumenty, o które prosił. Działanie MAK krytykuje PiS. Posłowie Andrzej Dera i Beata Kempa podkreślali, że Polsce brakuje wielu kluczowych materiałów - m.in. czarnych skrzynek - które pomogłyby wyjaśnić przyczyny katastrofy.
Nie wiem, co mamy, a czego nie mamy, bo nie prowadzę śledztwa. PiS jak zwykle wszystko wie najlepiej, do tego już jesteśmy przyzwyczajeni. PiS już wskazał winnych tej tragedii, odpowiedzialnych, przynajmniej moralnie i politycznie, więc nie sądzę, żeby dla PiS-u jakiekolwiek znaczenie miały jakiekolwiek dodatkowe dokumenty - powiedział dziennikarzom Graś, pytany o tę kwestię.
Podkreślił, że w Polsce wyjaśnieniem przyczyn katastrofy zajmuje się prokuratura oraz komisja pod przewodnictwem ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera.
Jak wiemy, prace komisji rosyjskiej MAK - wszystko wskazuje na to - dobiegły końca. Takiej przynajmniej informacji udzielił akredytowany przy MAK Edmund Klich - powiedział rzecznik rządu. W jego ocenie teraz trzeba poczekać, aż strona rosyjska przygotuje raport.
Zgodnie z obowiązującym prawem strona polska będzie mogła do tego raportu się odnieść i wnieść uwagi - zaznaczył. Zobaczymy, co w tym raporcie się znajdzie. Zobaczymy na podstawie jakich dokumentów zostanie przygotowany - dodał.