Prawie 23 tysiące złotych muszą zapłacić obrońcy Zespołu Szkół w Dąbkach w Zachodniopomorskiem. W ramach protestu przeciwko planom likwidacji szkoły kilka kobiet przez trzy tygodnie głodowało w Urzędzie Gminy w Darłowie. Teraz dostały fakturę za "zabezpieczenie protestu"…
To chyba pierwszy przypadek w Polsce, gdy głodujące matki muszą zapłacić za to, że mają inne zdanie od władzy - mówi Bartosz Olczykowski, który prowadzi internetową stronę obrońców szkoły w Dąbkach.
Urząd Gminy wystawił fakturę za zabezpieczenie i nadzór protestu. To dokładnie 22 931 złotych i 31 groszy. Termin płatności: poniedziałek 3 czerwca.
Rodzice płacić jednak nie zamierzają. Mówią, że wystawianie im rachunku to absurd, a kwota wzięła się nie wiadomo skąd. Wiemy, że urzędnicy dostali premie. Rodzi się pytanie, czy to my mamy za nie zapłacić? - zastanawia się Olczykowski.
Wójt Darłowa proponował, by koszty zabezpieczenia protestu pokryła gmina. Na jednej z sesji radni zajmowali się nawet odpowiednią poprawką do budżetu, ale ostatecznie nie zgodzili się, by pieniądze wyszły z gminnej kasy. Uznali nasz protest za fanaberię i stwierdzili, że musimy za swój bunt zapłacić - mówi Olczykowski.
Rodzice czekają teraz na wezwanie do zapłaty. Potem pójdą z tym do sądu i prokuratury. Co zrobi wójt Darłowa? Nie wiadomo - od dwóch tygodni jest na urlopie. Do pracy wróci dopiero w lipcu. Natomiast dziś po raz kolejny zbierają się radni z Darłowa. Mają anulować uchwałę o rozbiciu Zespołu Szkół w Dąbkach na podstawówkę i gimnazjum.
Aneta Łuczkowska