"Nie wykluczamy, że zapłacimy części firm, które protestowały dziś na krajowej 50" - usłyszał reporter RMF FM w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Chodzi o przedsiębiorców, którzy pracowali przy budowie autostrady A2. Generalny wykonawca - firma Dolnośląskie Surowce Skalne - zbankrutował i zalega im z wypłatą około 40 milionów złotych.
Droga do wypłacenia przez GDDKiA zaległych pieniędzy jest jeszcze daleka. Będzie to zależeć od tego, czym konkretnie zajmowała się dana firma. Dyrekcja twierdzi, że analizuje już faktury i dokumenty, by zapłacić tak zwanym podwykonawcom niezatwierdzonym. To firmy, które wykonywały prace budowlane, ale firma DSS nie zgłosiła ich do GDDKiA. Gdyby tak się stało, można byłoby uniknąć najmniejszych problemów z wypłatami.
Największy problem dotyczy jednak dostawców i usługodawców. To przedsiębiorcy, którzy między innymi dowozili materiały na budowę. Jak twierdzi rzecznik dyrekcji Urszula Nelken, GDDKiA nie może im zapłacić. Podobno nie ma takich regulacji prawnych. Swoje roszczenia ci przedsiębiorcy powinni kierować do syndyka DSS.
Mimo to GDDKiA chce pomóc i w tym celu prowadzi mediacje. Te na razie nie przynoszą rezultatów. Poproszono firmę DSS, by przedstawiła umowy z protestującymi firmami i odniosła się do ich roszczeń. Na razie jednak brakuje odpowiedzi ze strony tej firmy.
Podwykonawcy, którym konsorcjum DSS nie wypłaciło pieniędzy, zablokowali dziś w ramach protestu wyjazd z miejscowości Wiskitki w kierunku Sochaczewa. W poprzek drogi ustawiono walec i kilka potężnych ciężarówek. Blokujący rozesłali też ciężki sprzęt po okolicznych drogach, którymi prowadziły objazdy wytyczone przez policję. Maszyny utrudniały tam ruch poruszając się z prędkością kilku kilometrów na godzinę. Podwykonawcy zeszli jednak z trasy po dwóch godzinach pikiety.
DSS, firma budująca autostradę A2, ogłosiło bankructwo. W marcu spółka przestała być odpowiedzialna za budowę. Jej obowiązki przejęła czeska firma Boegl&Krysl. Bankructwo firmy DSS - budującej odcinek C autostrady A2 - można oznaczać jeszcze większe kłopoty dla jej podwykonawców. Firmy, które od dawna domagają się swoich pieniędzy, muszą czekać na decyzję sądu. Firma DSS będzie chciała podpisać układ ze swoimi wierzycielami. To oznacza, że podwykonawcy mogą w ogóle nie zobaczyć nawet 60 proc. należnych im pieniędzy. Czeska firma, która zastąpiła DSS na odcinku C, odpowiada za budowę trasy, ale nie za rozliczenia podwykonawców z tą firmą. Wiele wskazuje więc na to, że kłopoty podwykonawców, którzy pracowali przy budowie odcinka C, będą trwały znacznie dłużej niż sama budowa tej drogi.