Francuska Rada Konstytucyjna ostrzega, że "za głosowanie z nosem ściśniętym palcami grozi wysoka grzywna i kara do roku więzienia." To nie żart. Jak się okazuje, zmysł powonienia będzie odgrywał dużą rolę w drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji.
Wielu nadeskwańskich sympatyków lewicy zapowiada teatralne gesty w czasie niedzielnej, drugiej tury wyborów prezydenckich. Żeby zablokować drogę do Pałacu Elizejskiego liderowi skrajnej prawicy Jean-Marie Le Penowi, będą głosować na dotychczasowego konserwatywnego prezydenta, Jacquesa Chiraca, ale - jak podkreślają - z ostentacyjnym obrzydzeniem.Innymi słowy muszą wybrać mniejsze zło.
Co zrobić, żeby w tej sytuacji poprawić sobie humor? Już od kilku dni można było znaleźć odpowiedzi na stronach internetowych licznych lewicowych stowarzyszeń. Jedne z nich radzą np. żeby włożyć gumowe rękawiczki, aby nie pobrudzić sobie rąk przy oddawaniu głosu na Chiraca. Można też zatkać sobie nos, żeby nie czuć zapachu prawicy. Inny sposób na okazanie swoich wewnętrznych rozterek to podejście do urny wyborczej tyłem. Rada Konstytucyjna orzekła jednak, że takie zachowania to zakłócenie prawidłowego przebiegu wyborów.
Zbici z tropu lewicowcy nie dają jednak za wygraną. Po niedzielnym głosowaniu wielu z nich chce wysłać Chirackowi symboliczne białe kartki bądź listy tłumaczące, że nie głosowali na niego, lecz przeciwko Le Penowi - a to stanowi ich zdaniem zasadniczą różnicę.
foto Archiwum RMF
12:35