SLD, szukając ew. sprzymierzeńców, kusi fotelem marszałka Sejmu. Najpierw Sojusz Lewicy Demokratycznej domagał się rezygnacji Marka Borowskiego, ale dziś głosami Sojuszu właśnie wniosku w tej sprawie nie wprowadzono do porządku obrad. W co więc gra SLD?
SLD, dramatycznie poszukując wsparcia, na licytację wystawiła fotel marszałka Sejmu. Nawet ocalony dziś przez SLD Marek Borowski szczerze przyznaje: Ja nie jestem wczoraj urodzony, przecież zdaję sobie sprawę, że fotel jako obiekt przetargu, jest bardzo dobrym przedmiotem.
O fotelu tym marzy chociażby szef PSL-u, wicemarszałek Janusz Wojciechowski. Na razie jednak na pytanie o wieczorne rozmowy z szefem SLD, reaguje nerwowo i odmawia komentarza. Równie tajemniczy jest Krzysztof Janik. Rozmawiamy o życiu, o życiu rolników na wiosnę. Jesteśmy na przednówku, huk roboty.
Na razie więc jedynym zwycięzcą jest Marek Borowski - wiedząc, że przetarg trwa, bez ryzyka mógł z funkcji zrezygnować; zgodnie z zasadą „nie chcę, ale muszę”, bo SLD - dopóki nie wiadomo, czy cenniejsze będzie wsparcie Stronnictwa czy też rozrastającej się SDPL - nie kalkuluje się wybór nowego marszałka.
Opozycja kwituje to krótko – bałagan! Bałagan, który przekroczył wszystkie wyobrażenia, jakie mieliśmy o możliwym bałaganie w Polsce - mówi Jan Rokita. Nikt nie jest racjonalnie przewidywać tego, co oni zrobią, ponieważ z minuty na minutę robią cokolwiek innego; mogą zrobić wszystko.