​Rozmowy i negocjacje, proponowane i odrzucane warunki zawieszenia broni. Amerykańska inicjatywa i europejska koalicja krajów dobrej woli - wszystko to ma zmierzać do uzgodnienia pokoju w Ukrainie. Kraj ten trzeba będzie po wojnie odbudować. Ale jakie wyzwania staną przed ukraińskim społeczeństwem, które znowu znajdzie się w innej rzeczywistości? Nasz londyński korespondent Bogdan Frymorgen rozmawiał z dr. Rochem Duninem-Wąsowiczem z Uniwersytetu w Londynie, który prowadzi pod tym kątem badania w Ukrainie.

Roch Dunin-Wąsowicz: To, jak postrzegamy obecny konflikt w Ukrainie, jest w dużej mierze kształtowane przez polityczne rozgrywki na najwyższym szczeblu - w Waszyngtonie, Kijowie czy, jak obecnie, w Rijadzie. Często zapominamy jednak, nawet patrząc z polskiej perspektywy, że ostateczny kształt przyszłości Ukrainy zależy od jej społeczeństwa. To właśnie ono, bardziej niż jakikolwiek inny czynnik, będzie decydować o tym, w jakim kierunku podąży kraj.

Historia Ukrainy pokazuje, że społeczeństwo ma tam kluczową rolę w procesie politycznym. Tak było podczas pomarańczowej rewolucji w 2004 roku, tak było w latach 2013-2014 na Euromajdanie, i tak jest również od 2022 roku. Siła ukraińskiego państwa nie wynikałaby z niczego, gdyby nie odporność i determinacja jego obywateli.

Jednocześnie ukraińskie społeczeństwo jest bardziej realistyczne niż wielu ludzi na Zachodzie. My wciąż w dużej mierze wierzymy w porządek oparty na sojuszach politycznych i militarnych, które mają gwarantować bezpieczeństwo. Ukraina natomiast wie, że w dużej mierze jest zdana na siebie. Paradoksalnie, pomimo niepewności i zmieniającej się sytuacji, Ukraińcy patrzą w przyszłość z większym optymizmem, niż moglibyśmy przypuszczać, gdybyśmy znaleźli się na ich miejscu.

Bogdan Frymorgen: Nie chcę wróżyć z fusów ani patrzeć w kryształową kulę. Nie wiemy, kiedy wojna się skończy ani na jakich warunkach. Miejmy nadzieję, że w sposób korzystny dla Ukrainy. Właśnie wróciłeś z Kijowa - rozmawiałeś z ludźmi, spacerowałeś ulicami, odwiedzałeś restauracje, kawiarnie, biura. Powiedz, czy odniosłeś wrażenie, że obcowałeś ze społeczeństwem głęboko straumatyzowanym?

Będąc w Kijowie, Łucku czy Równem, trudno to zauważyć. Życie toczy się normalnie. W badaniach, które prowadzimy na University College London oraz Uniwersytecie Jagiellońskim, mówimy o pewnym paradoksalnym ekwilibrium między wojną a codziennością - trzy lata po inwazji wojna stała się częścią zwykłego życia.

Dzięki społeczeństwu obywatelskiemu i jego odporności, a także zaangażowanym grupom, które aktywnie reagują na skutki wojny, ludzie starają się funkcjonować jak dotąd. Alarmy bombowe są codziennością, ale paradoksalnie przechodnie w ukraińskich miastach w ogóle na nie nie reagują. W nocy większość mieszkańców nie schodzi do schronów.

A jednak zagrożenie jest realne. Podczas mojego ostatniego pobytu w Ukrainie, w noc przed moim wyjazdem, w Kijowie zginęły trzy osoby - cywile. To rzeczywistość surrealistyczna: z jednej strony życie toczy się normalnie, z drugiej - wszyscy mają świadomość, że niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem.

Wojna niesie ze sobą zniszczenia - fizyczne i infrastrukturalne. Kraj będzie wymagał odbudowy, atakowana jest infrastruktura energetyczna, a wiele budynków legło w gruzach. Ale czy równie dotkliwe rany odniosło ukraińskie społeczeństwo? Czy społeczeństwo obywatelskie trzeba będzie budować od nowa? A może wciąż istnieją solidne fundamenty, które pozwolą mu rozwijać się, gdy nadejdzie pokój?

Obecnie społeczeństwo obywatelskie znajduje się w trudnym położeniu, zwłaszcza po obcięciu amerykańskich funduszy z USAID. Wiele programów wspierających wewnętrznych migrantów z terenów okupowanych oraz niezależne media kontrolujące polityków zostało zawieszonych. W rezultacie wiele osób straciło pracę, a organizacje działające na rzecz społeczeństwa i monitorujące władzę znalazły się w kryzysie.

Paradoksalnie jednak ukraińskie społeczeństwo obywatelskie - i całe społeczeństwo - nigdy nie było tak silne jak teraz. Badania Instytutu Socjologii Ukraińskiej Akademii Nauk pokazują, że mimo wojny Ukraińcy są dziś bardziej zadowoleni z życia niż przed jej wybuchem, lepiej oceniają swoją sytuację materialną i patrzą w przyszłość z większym optymizmem.

To, co mówisz, jest niezwykle interesujące. Przyjmuję to z dużą radością. Społeczeństwo obywatelskie składa się z jednostek, a każda jednostka śledzi to, co dzieje się zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej. W kontekście ostatnich wydarzeń politycznych - mam na myśli ten niewiarygodny, jeszcze kilka miesięcy temu wręcz niewyobrażalny zwrot w Waszyngtonie - czy ukraińscy obywatele czują się w tym momencie zdradzeni?

Myślę, że jeszcze przed tym, co wydarzyło się w Gabinecie Owalnym, Ukraińcy nie mieli wielkich złudzeń co do stabilności międzynarodowych sojuszy swojego kraju. Przecież już na początku lat 90. Ukraina miała zagwarantowane swoje granice w Memorandum Budapesztańskim. Tymczasem ani Stany Zjednoczone, ani Federacja Rosyjska, ani Francja, ani Wielka Brytania nie sprostały tym zobowiązaniom.

Moim zdaniem to, co się stało, jedynie potwierdza, że Ukraina musi przede wszystkim polegać na sobie, a w drugiej kolejności - na krajach i społeczeństwach znajdujących się w podobnej sytuacji geopolitycznej. Może to truizm, ale Ukraina walczy nie tylko o swoją wolność, lecz także o wolność całego regionu. Tym samym daje nam cenny czas na przygotowanie się na kolejne imperialne ambicje Federacji Rosyjskiej.

Słyszymy o negocjacjach, rozmowach - Waszyngton-Kijów, Waszyngton-Moskwa. Nie wszystko przebiega tak, jak byśmy chcieli. Wiadomo, że pokój, jeśli nastąpi, będzie trzeba zabezpieczyć, w tym również w aspekcie militarnym. W jaki sposób można zabezpieczyć społeczeństwo?

W tym kontekście procesem, który może zapewnić bezpieczeństwo społeczne i ekonomiczne, a jednocześnie wzmocnić fundament suwerenności Ukrainy jako niezależnego narodu, jest integracja europejska. To horyzont cywilizacyjny, potencjał wejścia do europejskiej rodziny narodów opartej na prawie i wartościach, gdzie walczy się z korupcją, a relacje społeczne i biznesowe są przejrzyste.

Oczywiście Unia Europejska nie jest wolna od problemów i nie stanowi magicznego rozwiązania, które sprawi, że wszystkie trudności Ukrainy znikną - tak jak nie zniknęły w Polsce czy innych krajach członkowskich. Jednak właśnie ten proces daje energię do dalszej transformacji Ukrainy, do walki z korupcją i wprowadzania rządów prawa. W dłuższej perspektywie może to okazać się ważniejsze dla Ukrainy niż członkostwo w NATO.

Oczywiście konkretne gwarancje bezpieczeństwa ze strony europejskich i zachodnich partnerów będą istotne. Jednak kluczowe jest pokazanie, że tak duży kraj postsowiecki jak Ukraina może budować swoją państwowość w ramach demokratycznego projektu, jakim jest Unia Europejska.

A przed jakim wyzwaniem staje społeczeństwo, którego około 10 proc. obywateli wyjechało za granicę, uciekło przed wojną?

Problemy demograficzne Ukrainy są duże i będą duże, ale nie jest to jedyny kraj w regionie, który zmaga się z takimi problemami. To, co stanie się po wojnie, jest trudne do oszacowania. Z jednej strony możemy się spodziewać tego, że duża część mężczyzn, która teraz nie może wyjeżdżać z Ukrainy, będzie chciała dołączyć do swoich rodzin w Europie. Z drugiej strony oczekujemy, że część osób, która stała się przymusowymi migrantami po 2022 roku, będzie chciała do Ukrainy powrócić.

Czy wyjazd olbrzymiej rzeszy Ukraińców wpłynie na to, w jaki sposób ten kraj będzie się rozwijał w przyszłości? Tego procesu oczywiście nie da się zatrzymać. Niemniej to, co już obserwujemy w naszych socjologicznych badaniach, to jest to, że osoby, które wyjechały z Ukrainy, podtrzymują bardzo ścisłe relacje zarówno na poziomie rodzinnym, a często też na poziomie profesjonalnym, biznesowym z Ukrainą. Czyli w pewnym sensie żyją w takiej transnarodowej przestrzeni między Ukrainą, a szczególnie Europą. 

My przyzwyczailiśmy się do myślenia o wyjeździe, powrocie w takich bardzo zero-jedynkowych barwach, w bardzo zero-jedynkowym rozumieniu tego. A dzisiaj wiemy, że ludzie mogą żyć więcej niż w jednym miejscu naraz i wspierać się zarówno poprzez płacenie podatków, jak i poprzez know-how i transferowanie pewnych nawyków, czy pewnej kultury społecznej, czy np. biznesowej z jednego miejsca do drugiego. 

Oczywiście Ukraina, tak jak wszystkie kraje w Europie Środkowo-Wschodniej, będzie musiało otworzyć się na imigrację zarobkową spoza Europy. Ale w momencie, kiedy proces odbudowy rozpocznie się na dobre, niekoniecznie po jakimś formalnym pokoju i biorąc pod uwagę dynamikę, z jaką Ukraina już się dzisiaj odbudowuje i stara się być krajem demokratycznym, wolnorynkowym i liberalną demokracją, dla wielu osób spoza Europy będzie to ciekawa destynacja i Ukraina, tak jak inne kraje regionu, będzie musiała się zmagać z tą nową różnorodnością, ale to daje jej szansę, żeby również być demokratycznym i prosperującym społeczeństwem.

Na zakończenie chciałbym cię poprosić, żebyś na moment przestał być doktorem socjologii i stał się Polakiem, Brytyjczykiem, Europejczykiem, który właśnie wrócił z Ukrainy. Jakie wrażenia ze sobą przywiozłeś? Co najbardziej utkwiło ci w pamięci podczas tego ostatniego pobytu?

To, co z polskiej perspektywy w Ukrainie powtarza się niczym refren, to ogromna wdzięczność Ukraińców za to, co wydarzyło się w 2022 roku w Polsce - za solidarność, jaką Polacy okazali Ukraińcom, której nawet my sami się nie spodziewaliśmy. To niezwykły kapitał i bezcenna spuścizna, na której należy budować relacje między Polakami i Ukraińcami, zarówno w Polsce, jak i w Ukrainie. Tym bardziej w momencie, gdy niektórzy próbują tę spuściznę zniszczyć, kierując się krótkoterminowymi interesami politycznymi.

Niezależnie od bieżącej dynamiki politycznej, którą obserwujemy - zarówno przed wcześniejszymi wyborami, jak i przed tymi, które teraz odbędą się w Polsce - zmiana w rzeczywistości społecznej, zapoczątkowana już w 2014 roku wraz z przyjazdem wielu Ukraińców do Polski, a szczególnie pogłębiona po 2022 roku, kiedy jeszcze więcej Ukraińców znalazło w Polsce schronienie i wsparcie, stała się fundamentem. To na nim można budować europejską przyszłość Polski i Ukrainy - i tej szansy nie wolno zaprzepaścić.