Czekamy do końca dnia na dymisję prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia. Od jutra będziemy myśleć o "planie B" - mówi RMF FM wicerzecznik Prawa i Sprawiedliwości Radosław Fogiel. Wicepremier Jacek Sasin zapewnia z kolei, że metodą na odwołanie Banasia nie jest kontrola majątku jego syna, który pojawia się w sprawie krakowskiej kamienicy a pracuje w "państwowym" banku.
Minister nadzorujący spółki Skarbu Państwa zapewnia, że pozycja syna prezesa NIK - pracującego w banku Pekao S.A. - nie będzie kartą przetargową, by Banaś podał się do dymisji. Zaznacza jednak, że wszystko jest w rękach nie ministra, ale prezesa banku. A ten w piątek się zmienił.
Syn pana prezesa Banasia jest doradcą zarządu. Doradców wybiera sobie zarząd. W piątek zmienił się prezes. I ten nowy prezes będzie sobie również dobierał współpracowników, to jest oczywiste - mówi Sasin w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Mariuszem Piekarskim.
W piątek Michał Krupiński zrezygnował z funkcji prezesa Banku Pekao S.A. Rada nadzorcza powołała dotychczasowego prezesa Marka Lusztyna na nowego prezesa.
Na razie nie jest oczywiste, jak PiS zamierza doprowadzić do odwołania Mariana Banasia. Ze słów wicerzecznika partii wynika, że gotowego projektu zmian ustawy o NIK ciągle nie ma.
Pani marszałek (Sejmu Elżbieta Witek) powiedziała, że czeka jeszcze. Liczy, że wpłynie w poniedziałek, no więc czekamy z panią marszałek - mówi Radosław Fogiel. Dodaje, że o ewentualnym "planie B" władze PiS będą rozmawiać jutro.
Czy dziś szef NIK-u ulegnie presji partyjnych kolegów? Bardzo na to liczą. W przeciwnym razie będą zmuszeni wdrożyć plan B, o którym mówił premier Mateusz Morawiecki.
Jeśli nie będzie refleksji ze strony prezesa Banasia, to podejmiemy pewne działania legislacyjne - mówił w piątek w RMF FM szef komitetu wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski.
Problem tylko w tym, że plan B, czyli przygotowanie projektu zmian w przepisach, które umożliwiłyby dymisję Banasia, okazuje się być bardziej skomplikowane, niż to się politykom PiS wydawało.
"Rzeczpospolita" twierdzi, że kartą przetargową w sprawie PiS kontra Banaś ma być kwestia finansów spółek i fundacji jego syna. Podczas czwartkowego spotkania w trójkącie Banaś-Kaczyński-Kamiński część rozmowy poświęcono synowi prezesa NIK Jakubowi Banasiowi, który od kilku lat jest właścicielem i prezesem spółek oraz fundacji mieszczących się w "aferalnej" kamienicy przy ul. Krasickiego 24 w Krakowie, należącej do Mariana Banasia.
To już otwarta wojna - powiedział gazecie jeden z polityków PiS.
We wrześniu TVN w programie "Superwizjer" podał, że Marian Banaś wpisał do oświadczenia majątkowego m.in. kamienicę w Krakowie, gdzie mieścił się pensjonat oferujący pokoje na godziny, i że wynajem kamienicy o powierzchni 400 mkw. i dwóch mniejszych, miał przynosić rocznie 65,7 tys. zł dochodu. Według "Superwizjera", Banaś zaniżył w oświadczeniach dochody z wynajmu kamienicy w Krakowie, mowa była także o powiązaniach ze stręczycielami.
Pod koniec września Banaś udał się na bezpłatny urlop do czasu zakończenia postępowania kontrolnego CBA w sprawie jego oświadczeń majątkowych. Szef NIK oświadczył też wówczas, że nie zarządzał pokazanym w materiale "Superwizjera" hotelem, obecnie nie jest właścicielem nieruchomości, a materiał TVN odbiera "jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia". Pozwał TVN SA i autora materiału Bertolda Kittela, żądając przeprosin, sprostowania i wpłaty na cel społeczny.