Padł najważniejszy bastion irackich rebeliantów. Według władz w Bagdadzie, Faludża została opanowana przez siły koalicji. Informacje te dementuje jednak rzecznik amerykańskiej piechoty. Według niego, operacja będzie trwać aż do wyeliminowania ostatniego bojownika.
Nie udało się schwytać Abu Musaba al Zarkawiego, numer jeden na liście poszukiwanych terrorystów w Iraku, ani przywódcy powstania w Faludży Abdullaha al Dżanabiego.
Nie wiadomo jeszcze, co dla sytuacji w Iraku oznacza zdobycie tego największego antyamerykańskiego bastionu w kraju.
Przeniesienie walki z Faludży „na wszystkie zakątki Iraku” zapowiada grupa al Zarkawiego, podejrzewanego o związki z al Qaedą oraz inne islamskie zbrojne ugrupowania w Iraku.
Na taśmie wideo, dostarczonej do biura agencji Reutera w Bagdadzie, trzej zamaskowani uzbrojeni mężczyźni czytają wspólne oświadczenie kilku grup islamskich.
Zawiera ono ostrzeżenie dla wszystkich irackich pracowników rządowych, cywilnych i wojskowych, że staną się celami ataków, jeśli natychmiast nie zaprzestaną współpracy z irackim rządem.
Według Irakijczyków, ofensywa, której celem było odzyskanie kontroli nad miastem przez amerykańskie oraz irackie siły dobiegła końca, a na terenie Faludży pozostały jedynie niedobitki rebeliantów.
Tych doniesień nie potwierdzają przedstawiciele sił USA. Według nich do całkowitego opanowania miasta potrzeba jeszcze kilkudziesięciu godzin.
Atak amerykańskiego wojska wspieranego przez irackie siły bezpieczeństwa trwał od poniedziałku. Irackie ministerstwo bezpieczeństwa podało, że podczas walk zabito ponad tysiąc rebeliantów, a 200 osób zostało aresztowanych.
Z kolei przedstawiciele amerykańskiego wojska twierdzą, że jedynie w ciągu minionych 48 godzin udało się aresztować niemal pół tysiąca osób.
Do miasta dotarł konwój irackiego Czerwonego Półksiężyca. Do Faludży wjechało pięć ciężarówek i trzy karetki pogotowia. Wiozą żywność i lekarstwa dla ludności cywilnej, odciętej od świata przez amerykańską ofensywę.