Alarm bombowy, który krótko przed odlotem premiera Izraela Ariela Szarona do Waszyngtonu ogłoszono na międzynarodowym lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie - okazał się fałszywy. Paczka znaleziona na lotnisku, która wzbudziła podejrzenia policjantów, nie był niebezpieczna. Szaron odleciał już do Stanów Zjednoczonych.

Podejrzenia policji wzbudziła paczka pozostawiona w jednym z pomieszczeń lotniska. Zauważyli ją m.in. członkowie delegacji izraelskiej i dziennikarze, którzy mieli towarzyszyć Szaronowi w podróży. Natychmiast zarządzono ewakuację wszystkich pasażerów oczekujących na swoje samoloty, w tym osób towarzyszących premierowi Izraela. Po zbadaniu znaleziska okazało się jednak, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa, a pasażerowie mogą wrócić do dworca lotniczego. W związku z trwającym powstaniem palestyńskim i powtarzającymi się groźbami zamachów antyizraelskich ze strony skrajnych organizacji takich jak Islamski Dżihad i Hamas, służby bezpieczeństwa w Izraelu reagują ze zdwojoną ostrożnością na wszelkie sygnały o możliwych atakach terrorystycznych.

foto EPA

11:05