"To było jak zderzenie ze ścianą i dlatego wypadek jest tak poważny" - zauważa ekspert ds. ruchu drogowego Łukasz Kucharski, z którym rozmawiała dziennikarka RMF FM Agnieszka Wyderka. W wypadku polskiego autokaru, którym podróżowali pielgrzymi do Medjugorie zginęło aż 12 osób, a ponad 30 pasażerów jest rannych, w tym wielu ciężko.
Odcinek drogi, na którym doszło do wypadku, nie wydaje się groźny. Mimo to, w katastrofie zginęło aż 12 osób, a ponad 30 zostało rannych.
Polski autokar wypadł z drogi na łuku jezdni i wpadł w betonowy przepust. Doprowadziło to do zmiażdżenia przedniej części pojazdu.
Nieszczęśliwość tego wypadku polega na tym, że kierowca trafił na betonowy przepust i rów. Prędkość autostradowa, rzędu 100 km/h, jest miażdżąca w takiej sytuacji - zauważa ekspert Łukasz Kucharski.
Prędkość i betonowa przeszkoda równa się tragedia - tak wstępnie to, co wydarzyło się na autostradzie w Chorwacji, ocenia Kucharski.
To nie było zwykłe wypadnięcie z drogi, tylko zderzenie się z betonową ścianą. Uczestnicy, którzy przetrwali, mieli bardzo dużo szczęścia - dodaje ekspert.
Dostęp do poszkodowanych był utrudniony przez zmiażdżenie przedniej części autokaru. Utrudniło to służbom dostęp do poszkodowanych i przyczyniło się do wzrostu liczby ofiar śmiertelnych.
W takiej sytuacji liczy się każda sekunda. Widać, że samochód leży głęboko w przepuście, co utrudnia służbom dostęp - mówi Kucharski.
Chorwackie drogi, chociaż nowoczesne, są niebezpieczne, gdy już dojdzie do wypadku. Wynika to ze specyfiki terenu - wyjaśnia w rozmowie z RMF MF ekspert ds. ruchu drogowego Łukasz Kucharski.
Chorwacja to liczne skalne podłoża. W trakcie wypadku autokar wywraca się bokiem i szoruje po skalistej powierzchni. Skały rozrywają poszycie autokaru, szyby dosłownie fruwają w środku. Można to porównać do wrzucenia granatu do środka - mówił Kucharski.
Jest kilka możliwych hipotez, jak doszło do wypadku polskiego autokaru w Chorwacji. Zaśniecie lub zasłabnięcie kierowcy to jedne z możliwości
To, co widzimy i co możemy powiedzieć, to że zdarzenie miało miejsce na łuku. Co może sugerować, że kierowca mógł zasnąć, ale nie jest to jedyną możliwą przyczyną wypadku. Nie wiemy, czy w wypadku uczestniczyli inni. Mogła to być kolizja, o której nie wiemy. Autokar mógł być wypchnięty z tej autostrady. Nie możemy też wykluczyć awarii natury technicznej. Awarii układu kierowniczego, rozpięcia drążka, nagłego pęknięcia opony z bardzo szybkim usunięciem powietrza. Tych przyczyn może być wiele i dopóki służby nie przeprowadzą wszystkich ekspertyz, nikt nie może ferować wyroków - podkreśla Kucharski.