Wrocławskie ośrodki terapeutyczne, które miały pomagać sprawcom przemocy domowej, świecą pustkami. Większość przestępstw stosowania przemocy karana jest wyrokami w zawieszeniu, a agresorzy wracają z powrotem do domów, bez terapii, bo ta, zgodnie z prawem, jest dobrowolna.
Jeżeli nie ma obowiązku, to ten środek się omija. Nawet, kiedy jest obowiązek, to się stara go omijać, ale w tym przypadku powinien być wręcz nakaz sądowy przejścia terapii - mówi Ryszard Zieliński, szef jednego z ośrodków terapeutycznych.
Co leży na przeszkodzie, żeby osobę karaną za stosowanie przemocy wobec rodziny skierować na terapię nakazem sądowym? W każdej sprawie sąd ma obowiązek badać, czy takie przesłanki zachodzą, czy nie. Ale musi też dostrzegać w realiach konkretnej sprawy, czy wobec danego skazanego jest to przydatne i czy będą te środki skuteczne - wyjaśnia Bogusław Tocicki, rzecznik wrocławskiego sądu okręgowego. Ponadto – jak dodaje - orzeczenie o poddaniu kogoś terapii wymaga zgody skazanego. Ma to związek z prawami człowieka - zaznacza.
Stosujący przemoc skwapliwie korzystają ze swoich praw i nie godzą się na zajęcia terapeutyczne. Od początku istnienia ośrodka skorzystało z nich zaledwie 12 osób z ponad 200 skazanych za przemoc wyrokiem sądowym.