39-letni mężczyzna wpadł do kilkumetrowego szybu w starej krypcie na cmentarzu w Świebodzicach na Dolnym Śląsku. Zginął na miejscu. Policję o wypadku zawiadomili jego koledzy. Dwaj mężczyźni zostali zatrzymani. Dziś mają usłyszeć zarzut.
Do zdarzenia doszło w nocy z poniedziałku na wtorek. Trzej mężczyźni weszli do krypty między godziną drugą a trzecią w nocy. Po wypadku 32-latek z Karpacza i 35-latek z Zielonej Góry zgłosili się na policję.
Poinformowali, że gdy wchodzili do grobowca na cmentarzu miejskim w Świebodzicach, ich kolega spadł z wysokości 4 - 5 metrów. Na nekropolię przy ulicy Wałbrzyskiej wezwaliśmy straż i policję. Po wejściu do krypty lekarz stwierdził zgon 39-latka z Tarnowa Jeziornego - mówi Robert Topolski z policji w Świdnicy.
Dwaj mężczyźni zostali zatrzymani. Dziś mają być przesłuchani przez prokuraturę. Na razie nie wiadomo, dlaczego mężczyźni wchodzili do zabytkowego, poniemieckiego grobowca. Mogą usłyszeć zarzuty ograbienia miejsca spoczynku i znieważenia zwłok. Prawdopodobnie odpowiedzą także za nieudzielenie pomocy koledze.
Grobowiec, do którego włamali się mężczyźni, należał do rodziny von Kramst, znanych przemysłowców, którzy w XIX wieku założyli manufakturę sukienniczą w Świebodzicach. Była to jedna z najbardziej wpływowych rodzin na Dolnym Śląsku.
W 2007 roku grobowiec rodziny na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej został wpisany na listę zabytków.
Mauzoleum wielokrotnie próbowano zniszczyć lub okraść. Osiem lat temu między innymi zniknęły z budowli blaszane elementy kopuły dachu.
Cmentarz w Świebodzicach znajduje się zaledwie pięć kilometrów od trasy, którą miał jechać „złoty pociąg”.
Bartek Paulus
(mpw)