Cała polityczna kariera Wierzejskiego związana jest z kontrowersyjnymi działaniami i wypowiedziami właśnie. Rozumowanie demonstranci to geje, geje to pedofile, a pedofile to kryminaliści to tylko kolejny wyskok. Nic nie wskazuje na to, aby miał za swoje słowa odpowiedzieć.
W ustach posła Wierzejskiego nie jest to zaskoczeniem dla komentatorów - mówi wicemarszałek Sejmu, w którym Wierzejskim nikt specjalnie nie zamierza się zajmować. Może tylko wicemarszałek i jego partyjny kolega: Ja bym tak nie powiedział, ale rozumiem, że są różne temperamenty polityczne. Rzeczywiście trzeba również umiaru jeśli chodzi o słowa. Porozmawiam z nim jeśli chodzi o jego aktywność. I tyle. Wierzejskiemu włos z głowy nie spadnie. Nie dość, że ma immunitet, to jeszcze jest w koalicji więc może gadać dowolne bzdury i obrażać kogo chce.
Organizacje gejowskie już złożyły w prokuraturze wniosek o sprawdzenie, czy Wierzejski popełnił przestępstwo.
Wojciech Wierzejski swoją wypowiedzią, w której postawił znak równości pomiędzy homoseksualistami a pedofilami spowodował prawdziwe polityczne trzęsienie ziemi. W listach do ministrów sprawiedliwości oraz spraw wewnętrznych zażądał prześwietlenia środowiska gejowskiego. Zbigniew Ziobro i Lidwik Dorn nie chcieli komentować tej sprawy, przed zapoznaniem się z argumentacją.
Nasz reporter trochę metaforycznie zapytał premiera Marcinkiewicza, co jest dla niego ważniejsze – list kilkudziesięciu tysięcy obywateli, którzy domagają się dymisji Romana Giertycha, czy list posła LPR – Wojciecha Wierzejskiego. Odpowiedź szefa rządu była niestety rozczarowująca: Nie dostałem ani jednego ani drugiego listu. Jak dostanę, to będę się do tego odnosił. Z tego co wiem, list pana posła Wierzejskiego jest nie do mnie skierowany. Gdybym miał komentować wszystkie listy, jakie ludzie wysyłają, nie wiem, czy byłoby to rozsądne - powiedział Marcinkiewicz. Wygląda na to, że premier zrobił unik. Można się jednak zastanawiać, czy szefowi rządu unikanie takich pytań uchodzi.