Ani razu podczas rozmowy z premierem nie pojawiła się kwestia mojej dymisji - mówi Andrzej Czuma. Na zwołanej konferencji prasowej minister sprawiedliwości zapewnił, że wszelkie znane mu zobowiązania spłacił. Zaprzeczył też, by w Stanach Zjednoczonych miał kłopoty z prawem.
Podczas konferencji, Czuma punkt po punkcie opisywał swoje zadłużenie i sądowe potyczki w Stanach Zjednoczonych o spłatę tych należności. Twierdzi, że nie ma już żadnych długów. Mówił, że uregulował rachunki za pobyt w centrum medycznym, że spłacił odszkodowanie za dwa wypadki drogowe, choć jak mówił, nie był ich sprawcą.
Uregulował też prywatne roszczenia. Jak mówił, wszystko zostało spłacone, kiedy sprzedał dom w Stanach Zjednoczonych, bo wtedy specjalna firma prześwietlała go, by z tych pieniędzy najpierw pokryć jego długi. Niemożliwą jest rzeczą, żeby sprzedający dom w Stanach Zjednoczonych, a sądzę, że także w innych cywilizowanych krajach także, mógł mieć jakiekolwiek zobowiązania, o których by owa instytucja finansowa nie wiedziała.
Te tłumaczenia najwyraźniej przekonały też premiera Tusk, a bo jak mówił Czuma podczas ich dzisiejszej rozmowy nie stanęła w ogóle sprawa dymisji. Czuma sam nie wygląda na człowieka, który pod ciężarem zarzutów zamierza wyprowadzić się z resortu. Na konferencję pasową przyszedł z nowym rzecznikiem.
Losy Andrzeja Czumy ważyły się od rana, którego finansowe grzechy z pobytu w Stanach Zjednoczonych ujawniła "Polityka". Przed południem Donald Tusk naradzał się ze swoimi współpracownikami w sprawie odwołania ministra, później wezwał go na dywanik i zażądał wyjaśnień, bowiem dotychczasowe uznano za "mało spójne". Losy ministra miały w dużej mierze zależeć od spotkania z szefem rządu, na które wezwano również wicepremiera Grzegorza Schetynę. Jak dowiedział się nasz dziennikarz, Czuma miał przekonywać, że prasowe publikacje na temat jego amerykańskiej przeszłości są wyłącznie zemstą za jego działalność polityczną.
Problem w tym, że ministrowi zaszkodzić mogły nie tylko niejasności w kwestiach finansowych, ale też pierwsze kroki w ministerialnej roli. Do Donalda Tuska dotarły bowiem informacje o dziwnej strukturze zarządzania resortem sprawiedliwości, w której pierwsze skrzypce gra syn Czumy, Krzysztof. Nie pomogły też z pewnością wypowiedzi w sprawie zamordowanego w Pakistanie Polaka.
Politycy Platformy Obywatelskiej nie potrafią wyjaśnić, czy służby specjalne prześwietliły przeszłość Andrzeja Czumy. Spierają się nawet o to, czy w ogóle powinny ją sprawdzać. Marszalek Sejmu Bronisław Komorowski twierdzi na przykład, że służby specjalne nigdy nie sprawdzają kandydatów na ministrów, więc premier miał prawo nie wiedzieć o kłopotliwej przeszłości swojego ministra. Takich rzeczy się nie praktykuje w normalnym państwie - mówi Komorowski:
Dokładnie odwrotną teorię ma na ten temat poseł Paweł Graś. Jego zdaniem, każdy kandydat na ministra powinien zostać dokładnie sprawdzony i sprawdzany był również Andrzej Czuma. Więc jak to się stało, że nie ma jasności co do przeszłości ministra? To zagadka, podobnie jak fakt, dlaczego o wątpliwościach nie poinformowano premiera. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, czy jeszcze coś może być kłopotem. Mam nadzieję, że nie - mówi Graś i dodaje, że Czuma sam powinien poinformować Donalda Tuska o swojej - kłopotliwej - przeszłości:
Andrzej Czuma nie chciał dziś rozmawiać z dziennikarzami w Sejmie. Adwokat powiedział, żebym się nie wypowiadał - oświadczył minister sprawiedliwości.
Jak napisał tygodnik „Polityka”, w sądzie w Cook County w stanie Illinois zapadło kilkanaście wyroków przeciwko Andrzejowi Czumie - najwięcej z powództwa banków, którym minister nie spłacał zadłużenia z kart kredytowych.