"Każdy sąsiedni kraj, który zezwoli by z jego ziemi doszło do agresji na Afganistan, narazi się na odwet, będziemy musieli tam wysłać mudżahedinów" - oświadczyło talibańskie MSZ w Kabulu. Ich duchowy przywódca mułła Mohammad Omar wezwał świat islamski do świętej wojny w obliczu spodziewanego ataku USA. Sytuację w Pakistanie obserwują wysłannicy RMF Jan Mikruta i Przemysław Marzec.
Odezwa wygłoszona została na falach talibańskiego radia Głos Szariatu. "Nie chodzi jedynie o sprawę bin Ladena, chodzi o walkę z całym islamem. Bądźcie przygotowani na dżihad. Każdy muzułmanin musi być przygotowany na świętą wojnę za swoją religię i na poświecenie siebie w imię islamu i wiary" - mówił na falach afgańskiego radia mułła Omar. Największa grupa zwolenników Talibów mieszka w Pakistanie, kraju sąsiadującym z Afganistanem. Stany Zjednoczone nalegają na przywódców tego kraju, by pomogły w przygotowaniach do ataku. Jak podała pakistańska agencja informacyjna, Talibowie ostrzegli, że zaatakują każdy kraj sąsiedzki, który pomoże Amerykanom. Lotnisko w stolicy Pakistanu - Islamabadzie jest zamykane przez armię i jedyne przyjmowane samoloty to maszyny ze sprzętem wojskowym. W Karaczi lotnisko na razie pracuje normalnie, ale wzmocniono ochronę policyjną i wojskową. Na razie nie ma jeszcze ewakuacji ambasad, ale międzynarodowe koncerny już zastanawiają się czy nie uciekać z Pakistanu. Wciąż nie wiadomo bowiem jak Pakistan zachowa się, gdyby doszło do ataku odwetowego na Afganistan. Prezydent Pakistanu zapowiedział wprawdzie pomoc Ameryce, ale wczorajsza, nadzwyczajna 7-godzinna narada z dowódcami armii zakończyła się fiaskiem, a żądania Ameryki są naprawdę duże.
Pakistan uznaje władze afgańskich Talibów, tymczasem Amerykanie chcą, by Islamabad zamknął granice z Afganistanem, udostępnił swoje porty i lotniska oraz zgodził się na stacjonowanie wojsk lądowych. W sumie lista amerykańskich żądań zawiera aż 18 punktów. Trzeba jednak pamiętać, że Pakistan to republika islamska, zaplecze Afganistanu, miejsce narodzenia ruchu afgańskich Talibów. Wspomniany apel mułły Omara może znaleźć oddźwięk nie tylko w Afganistanie, ale także w Pakistanie, szczególnie na północy kraju. Peszawar to centrum fundamentalizmu islamskiego. Tam hasło walki z amerykańskim szatanem pada na podatny grunt. Zresztą już wcześniej mułłowie w Peszawarze, atak terrorystyczny na WTC, nazwali ostrzeżeniem od boga. Wciąż nie wiadomo też jak zachowa się pakistańska armia. Prezydent Musharraf to wprawdzie były szef jej sztabu, ale wśród niższych oficerów Talibowie są bardzo popularni, więc dużej części armii zdecydowanie bliżej jest do Taliibów niż do współpracy z amerykańską armią, mającą walczyć z Talibami.
Władze Pakistanu prawdopodobnie dziś odpowiedzą na prośbę USA. W Islamabadzie zbiera się dziś w tej sprawie rząd i Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Według internetowego wydania pakistańskiej gazety „Dawn” wszystko wskazuje na to, że rząd zgodzi się na udostępnienie strefy powietrznej. Niechętny jest jednak na wydanie zgody na ewentualne wejście na terytorium kraju sił lądowych.
W Pakistanie są dwaj specjalni wysłannicy radia RMF - Jan Mikruta i Przemysław Marzec. Jak Pakistan zachowa się, jeżeli dojdzie do odwetowego ataku na Afganistan, o tym w relacji naszych korespondentów:
Do świętej wojny wezwał także palestyński Hamas. W wydanym komunikacie islamiści podkreślają, że muzułmanie muszą się zjednoczyć w świetle nieuchronnych amerykańskich ataków odwetowych. Także największe egipskie ugrupowanie fundamentalistyczne Muzułmańskie Bractwo poparło Talibów i ich prawo do samoobrony. "Talibowie nie powinni stać się kozłem ofiarnym. Stany Zjednoczone zachowują się jak ranny i krwawiący lew, który uderza na oślep wszędzie i we wszystko", "Są jak Rambo publicznie pokonany przez dziecko" - takie z kolei głosy słychać na ulicach Palestyńskiej Autonomii.
Do współpracy z Amerykanami przyłączyły się tymczasem Indie, sąsiad i rywal Pakistanu. Przekazały one dane wywiadowcze dotyczące baz szkoleniowych islamistów w całym regionie. Prawdopodobnie chodzi i o Afganistan i o Pakistan.
rys. RMF
10:00