Wstrzymana w obrocie partia corhydronu nie zagrażała życiu pacjentów - takie zapewnienie usłyszał od Głównego Inspektora Farmaceutycznego reporter RMF FM. Wstrzymana została partia corhydronu 100, 040306.
Wstrzymano całą serią corhydronu, mimo że badań jakościowych w Narodowym Instytucie Leków nie przeszła tylko jedna fiolka. To dmuchanie na zimne, bo zarówno w instytucie farmaceutycznym jak i w instytucie leków na hasło corhydron zapala się czerwona lampka. Kiedując się tym, że ludzie są uczuleni na wszystkie sprawy związane z corhydronem, została podjęta taka, a nie inna decyzja - mówi Zofia Ulz, Główny Inspektor Farmaceutyczny.
Ulz zapewnia, że w tym przypadku nie ma mowy o zamianie fiolek jak pół roku temu. Nigdzie nie zaleziono scoliny zwiotczającej mięsnie. Preparat mętnie się rozpuszczał. Chodzi zresztą o partię corhydronu 100, 040306, a nie corhydronu 250 jak poprzednio.
O corhydronie zrobiło się głośno pod koniec ubiegłego roku, kiedy okazało się, że w jednej z fiolek zamiast leku znajduje się groźna dla życia substancja -scolina. Lek został wycofany z obrotu, w fabryce wstrzymano produkcję i przeprowadzono kontrolę, która wykazała, że w Jelfie panował bałagan.
Na początku tego roku lek wrócił na rynek, a produkcja w fabryce - po licznych zmianach jakościowych – została wznowiona.