Informacje o podsłuchiwaniu i inwigilowaniu dziennikarzy przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego są całkowicie nieprawdziwe - oświadczył szef ABW za czasów rządu PiS Bogdan Święczkowski. "To są odgrzewane kotlety chłopców z ferajny, przepraszam - z "Gazety Wyborczej". To są nieprawdziwe całkowicie informacje o podsłuchach i inwigilowaniu dziennikarzy" - oświadczył Święczkowski.
Jak podkreślił, w artykule w "Gazety Wyborczej" nie ma mowy o podsłuchiwaniu lub inwigilowaniu dziennikarzy, ale pozyskiwaniu billingów lub stacji BTS-owych. Jeżeli takie przypadki miały miejsce - czego ja nie mogę potwierdzić - związane to było zapewne z postępowaniami dotyczącymi ujawnienia tajemnicy państwowej - oświadczył. Dodał, że ABW musi dbać o przestrzegania tajemnicy państwowej i służbowej i w każdym takim przypadku musi wszczynać odpowiednie postępowania.
Pytany, po co ABW żądała billingów dziennikarzy, odpowiedział, że to standardowa procedura. Dodał, że w ostatnich trzech latach kilkadziesiąt razy szczegółowo analizowano jego billingi. W każdym przypadku ujawnienia tajemnicy państwowej lub służbowej służby lub prokuratura, a także sąd, próbują ustalić źródło - powiedział. Dodał, że za jego czasów nie stawiano dziennikarzom zarzutów ujawnienia tajemnicy, ale szukano urzędnika publicznego, który to zrobił.
Obecnie, za rządów PO stawiane są zarzuty dziennikarzom i dziennikarze będą mieć sprawy karne. Zwróćcie państwo uwagę, jakie my stosowaliśmy standardy demokratycznego państwa prawa, a jakie stosuje obecnie władza - powiedział. W czasach, kiedy ja byłem szefem ABW, wobec dziennikarzy nie stosowano żadnych środków kontroli operacyjnej - oświadczył.
Według Bogdana Święczkowskiego, podległe mu służby nie prowadziły żadnych nielegalnych działań przeciwko przedstawicielom mediów. Jest mowa o pozyskiwaniu billingów lub stacji BTS. Jeżeli takie przypadki miały miejsce, czego ja nie mogę potwierdzić, związane to było zapewne z postępowaniami dotyczącymi ujawnienia tajemnicy państwowej. ABW jest krajową władzą bezpieczeństwa i musi dbać o przestrzeganie tajemnicy państwowej i służbowej i w każdym takim przypadku musi wszcząć odpowiednie postępowania - mówi Święczkowski
Gdyby tak było, to jak najbardziej były szef ABW ma rację. Jednak w takim razie jak wytłumaczyłby Bogdan Święczkowski fakt, że jego podwładni zwracali się w ciągu dwóch miesięcy aż 20 razy o wykazy rozmów reporterów RMF FM i logowań ich telefonów do sieci? Czy to oznacza, że 20 razy dziennikarze RMF FM ujawnili tajemnice państwową w tym czasie? Fizycznie jest to niemożliwe, bo musieliby prawie co drugi dzień coś nowego ujawniać.
Dlaczego ABW oszukała prokuratora twierdząc, że nie podejmowała żadnych czynności wobec dziennikarzy RMF FM i dopiero gdy prokurator przedstawił tabelę operatora przyznała się do zainteresowania ich działaniami? Wreszcie, jeśli wszystko było zgodnie z prawem, to niech Bogdan Święczkowski wymieni wszystkie 20 śledztw, które musiała prowadzić ABW w sprawie ujawnienia tajemnicy czy innych jeszcze gorszych przestępstw, z którymi widocznie mieli do czynienia dziennikarze RMF.