"Odmawiam składania dalszych zeznań" - odpowiadał na niemal każde pytanie sądu Eryk J., oskarżony w sprawie zbrodni w Cerekwicy Starej w Wielkopolsce. Mężczyzna niespełna rok temu zaatakował rodzinę swojej byłej partnerki, zabił jej rodziców i ranił siostrę.
Eryk J. zaatakował nożem również swoją byłą partnerkę, która była w zaawansowanej ciąży. Dziecko przyszło na świat żywe, jednak zmarło po kilku miesiącach.
Przed sądem okręgowym w Kaliszu ruszył dziś proces w tej sprawie. Mężczyzna jest oskarżony m.in. o podwójne zabójstwo i trzy usiłowania zabójstwa.
W wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie wynikającej z niechęci przyjęcia na siebie roli ojca dziecka usiłował dokonać zabójstwa, zadał jej liczne ciosy nożem - mówił prokurator Krzysztof Kowalewski. Zebrany materiał wskazuje na to, że sprawca się przygotował. Na gruncie mojego doświadczenia zawodowego jest to zdarzenie z największą liczbą pokrzywdzonych - tłumaczył prokurator.
W tym procesie najbardziej pokrzywdzona osoba straciła rodziców, straciła dziecko, jest w fatalnym stanie, korzysta z pomocy psychologów, z terapii, próbuje wracać do normalnego życia. Na pewno nie chcą, żeby wyszedł na wolność i żeby ta sytuacja się powtórzyła - mówił pełnomocnik pokrzywdzonych adwokat Janusz Runowski.
Sąd w Kaliszu odrzucił wniosek obrońców oskarżonego Eryka J. o długoterminową obserwację psychiatryczną. Zdaniem obrońców, ustalenia biegłych co do stanu psychicznego 22-letniego wówczas Eryka J. nie były wystarczające. My mamy niedosyt po śledztwie prokuratorskim jeżeli chodzi o to, co zostało zrobione, a raczej co nie zostało zrobione w tej sprawie - mówił adwokat Mariusz Paplaczyk. Opinia biegłych, według których oskarżony był poczytalny, jest jednak dla sądu wystarczająca.
Eryk J. odmówił składania wyjaśnień przed sądem. Dlatego sąd odczytał jego zeznania, złożone w prokuraturze i odtworzono nagranie eksperymentu procesowego z wizji lokalnej z miejsca zdarzenia.
Ona miała swój plan na życie. Chodziło o koszty wyprawki dla dziecka, koszty leczenia. Może i był inny sposób na rozwiązanie problemu. Gdyby można było cofnąć czas, to pojechałbym dalej i nie zatrzymywałbym się przy domu (dziewczyny - PAP) - powiedział oskarżony podczas pierwszych zeznań złożonych w prokuraturze. Później uzupełnił zeznania twierdząc: "Nie mogłem pogodzić się, że nie mogłem wychowywać tego dziecka". Wszyscy (członkowie rodziny dziewczyny - PAP) mnie odrzucili, a ona chciała sama wychowywać dziecko - oświadczył.
Śledczy ustalili, że oskarżony przygotowywał się do popełnienia zbrodni. Planowałem morderstwo wszystkich domowników oprócz dzieci - przyznał Eryk J. w prokuraturze.
Sąd przesłuchał dziś także pokrzywdzoną Natalię K. - byłą partnerkę oskarżonego - i jej siostrę. Na jutro wezwano kilkunastu kolejnych świadków.
Natalia K. zeznała, że Eryk J. chciał, żeby usunęła ciążę a później namawiał ją do oddania dziecka do adopcji. Pokrzywdzona powiedziała, że po deklaracji mężczyzny w sprawie ciąży podjęła decyzję o zerwaniu kontaktów z ojcem dziecka i nie chciała od niego pieniędzy. Jedynie rozmawialiśmy o tym, że załatwi dla dziecka łóżeczko - powiedziała.
Oskarżony i pokrzywdzona poznali się rok przed zdarzeniem. Kobieta nie zauważyła wcześniej niepokojących zachowań u partnera, choć jak przyznała przed sądem, przy grach komputerowych potrafił spędzić 11 godzin dziennie. Chciał dostać się do szkoły wojskowej czy policyjnej, ale nie przeszedł badań lekarskich - zeznała.
Eryk J. w nocy z 14 na 15 marca ubiegłego roku około godziny 1:00 wszedł do domu jednorodzinnego w Cerekwicy Starej w gminie Jaraczewo i zaatakował nożem czworo śpiących domowników.
Małżeństwo 59-latków zginęło na miejscu, ich dwie córki w wieku 22 i 25 lat z obrażeniami ciała trafiły do szpitala w Jarocinie. 25-latka była partnerką Eryka J. Była z nim w 9. miesiącu ciąży. Syn pary przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. Ranna ciężarna, po przeprowadzeniu cesarskiego cięcia, została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Chłopiec urodził się z ciężkim niedotleniem mózgu. Musiał przejść pilny zabieg operacyjny, ponieważ miał ranę kłutą klatki piersiowej. Noworodek spędził w ostrowskim szpitalu 42 dni. Po leczeniu matka z dzieckiem wrócili do domu w Cerekwicy Starej. Siedem miesięcy później chłopiec zmarł na skutek nagłego zatrzymania krążenia.