Kolejny ranny górnik po wypadku w rudzkiej kopalni „Bielszowice” trafił do szpitala. Mężczyzna po zdarzeniu o własnych siłach wyjechał na powierzchnię. Jednak kilka godzin później źle się poczuł i postanowił pojechać do placówki medycznej. Górnik pozostaje pod obserwacją lekarzy. Obecnie w szpitalach znajduje się sześć poszkodowanych osób.
To na razie wstępne ustalenia, ale wszystko wskazuje na to, że wcześniej nic nie zapowiadało dzisiejszego wypadku. Kopalniana aparatura niczego niepokojącego nie rejestrowała, a wskaźniki pokazały dopiero sam moment wstrząsu:
W zagrożonym rejonie było w sumie 25 górników. Była to tak zwana zmiana techniczna, która dopiero przygotowywała ścianę do wydobycia. Jak zawsze po wstrząsach, miejsce będzie teraz dokładnie obserwowane. Ma to potrwać dobę. Jeśli wstrząsy się nie powtórzą, we wtorek specjaliści spróbują ocenić, czy i kiedy będzie możliwe tam wydobycie.
Do wstrząsu zaliczanego do kategorii wysokoenergetycznych, doszło po godzinie ósmej rano. Górnicy pracowali w tzw. dowierzchni, czyli chodniku nadścianowym. Chodnik zawalił się na odcinku ok. 10 metrów.
Kopalnia "Bielszowice" w Rudzie Śląskiej okryta jest złą sławą. W ubiegłym roku w tym zakładzie doszło do serii śmiertelnych wypadków, a Wyższy Urząd Górniczy przeprowadził specjalną kontrolę. To także tam sześć lat temu próbowano zatuszować sprawę wypływu metanu, który dotkliwie poparzył kilkunastu górników. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Marcina Buczka: