Komisja Europejska nie będzie się spieszyć ze wszczynaniem procedury antynaruszeniowej, która mogłaby się zakończyć w TSUE w związku z budową w Polsce muru na granicy z Białorusią - ustaliła dziennikarka RMF FM w Brukseli.
Wczoraj, w imieniu socjaldemokratów eurodeputowany Robert Biedroń pytał KE, dlaczego jeszcze nie rozpoczęła tej procedury przeciwko Polsce. Wcześniej, 2 marca - jak ustaliła dziennikarka RMF FM - grupa 50 eurodeputowanych, w tym sześciu z Polski, w liście do szefowej KE Ursuli von der Leyen, wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa oraz odpowiedzialnego za ochronę środowiska komisarza Virginijusa Sinkevičiusa domagała się natychmiastowego pozwania Polski do TSUE za budowę muru.
"Posłowie do Parlamentu Europejskiego wzywają Komisję Europejską do wszczęcia postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego i natychmiastowego skierowania sprawy budowy muru poprzez Puszczę Białowieską do Trybunału Sprawiedliwości UE w celu pilnego zastosowania środków tymczasowych, by jak najszybciej wstrzymać tę budowę" - czytamy w liście, który zdobyła dziennikarka RMF FM.
KE jest od początku naciskana przez ekologów i część eurodeputowanych, ale od początku nie ma politycznej woli, żeby ostro reagować w tej sprawie - ustaliła dziennikarka RMF FM. Chodzi głównie o to, żeby wobec Łukaszenki, a teraz wobec Putina nie naruszać unijnej jedności - przyznają nieoficjalnie rozmówcy dziennikarki RMF FM w KE. W dodatku nie ma już w KE tak zdecydowanie negatywnego stosunku do kwestii stawiania murów. Bruksela przede wszystkim podkreśla teraz, że nie będzie na to dawać pieniędzy z unijnego budżetu. Nie krytykuje jednak otwarcie samej inwestycji.
Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, szefowa KE Ursula von der Leyen postanowiła osobiście decydować w tej sprawie i blokuje innych komisarzy np. Fransa Timmermansa. To gabinet szefowej KE jest odpowiedzialny na przykład za brak odpowiedzi na list eurodeputowanych domagających się pozwu do TSUE, który został wysłany ponad dwa miesiące temu.
KE jest ponadto również trochę bezradna, bo procedury przeciwnaruszeniowe to kwestia wielu miesięcy, a nawet lat, a mur jest już na ukończeniu. Przy całej ostrożności w tej sprawie jest w KE poważne podejrzenie, że blokowanie zwierzętom w Puszczy Białowieskiej korytarzy migracyjnych stwarza poważne zagrożenie, narusza chronione obszary Natura 2000 i może więc być naruszeniem unijnego prawa.
KE oczekuje więc od Polski więcej przejrzystości i działania zgodnie z unijnym prawem, które przewiduje rozwiązania dla takich sytuacji. Polska mogłaby np. powołać się na klauzulę "bezpieczeństwa publicznego" i zagwarantować tzw. rekompensaty środowiskowe (budowę alternatywnych miejsc dla tych, które zostaną zniszczone). Na razie KE czeka na odpowiedź polskich władz na list, który wysłała 29 kwietnia w sprawie muru z pytaniem o zgodność tej inwestycji z unijnym prawem i oficjalnie niczego nie wyklucza. Jeden z rozmówców dziennikarki RMF FM przyznał jednak nieoficjalnie, że w sprawie muru KE prawdopodobnie w końcu odpuści podobnie jak w kwestii Mierzei Wiślanej.