Przedsiębiorstwo Lasy Państwowe będzie dokładniej kontrolować miejsca, w których odbywają się biwaki i obozy harcerskie - dowiedział się reporter RMF FM Michał Dobrołowicz. To następstwo tragedii, do której w obozie w Suszku na Pomorzu. W wyniku nawałnicy zginęły tam dwie nastolatki, ponad 30 harcerzy zostało rannych.
Dokładniejsze kontrole mają polegać na drobiazgowym sprawdzaniu stanu drzew w okolicy, gdzie w czasie wakacji mieszkają harcerze i turyści. Czekamy na nowy system informowania o zagrożeniu. Szukamy sposobu, jak szybciej przekazywać informacje o niebezpieczeństwie. W wielu miejscach w lasach nie ma zasięgu - zapowiada Janusz Kaczmarek, szef Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu.
Na jej terenie położona jest miejscowość Suszek, gdzie doszło do tragedii. My nie zamkniemy lasów dla harcerzy, bo harcerz jest związany z lasem, bo wyczulenie organizatorów na te sprawy będzie na pewno inne - dodaje.
Nacisk, żeby harcerze byli w lasach jest ogromny. Nie zmieniamy strategii, jeśli chodzi o udostępnianie terenu harcerzom. Będziemy bardziej wyczuleni na uporządkowanie. Uważam, że wszyscy zachowali się po nawałnicy bardzo przytomnie - dodaje Janusz Kaczmarek.
Harcerze chcą mieć obóz w leśnej głuszy, najlepiej, żeby nie było żadnego zasięgu, dostępu do mediów społecznościowych. My to umożliwiamy. Tylko pilnujemy, żeby drzewa w okolicy, gdzie oni obozują były zdrowe, niemartwe, żeby nie miały zgnilizny. Jeśli cokolwiek takiego pojawia się, natychmiast to usuwamy - podkreśla Anna Malinowska, rzeczniczka Lasów Państwowych.
Śledztwo w sprawie tragedii na obozie harcerskim w Suszku prowadzą prokuratury w Chojnicach i Słupsku. Przesłuchanych ma zostać kilkadziesiąt osób. W poniedziałek odbyła się sekcja zwłok nastolatek, które zginęły w czasie nawałnicy.
W tym tygodniu, na polecenie szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka, ruszyły kontrole bezpieczeństwa miejsc obozowych w całej Polsce. Kontrole prowadzi Państwowa Straż Pożarna.
(ph)