Powaga Najwyższej Izby Kontroli i jej prezesa nie pozwala mi na polemikę w mediach - poinformował w oświadczeniu przesłanym PAP prezes NIK Marian Banaś. Szef Izby odniósł się w ten sposób do publikacji "Dziennika Gazety Prawnej" dotyczącej niejasności wokół jego oświadczeń majątkowych.
"DGP" napisał, że szef NIK ma pieniądze, których pochodzenia nie potrafi przekonująco wyjaśnić, a jego oświadczenia majątkowe są pełne luk. Według gazety kontrolerzy CBA, biorący pod lupę majątek prezesa NIK mieli zastrzeżenia m.in. do posiadanej przez niego w domu gotówki w wysokości przeszło 200 tys. zł.
Banaś nie potrafił się przekonująco wytłumaczyć z tych pieniędzy, a zeznania podatkowe i rachunki bankowe nie dały odpowiedzi - napisano w dzienniku.
Kolejne zastrzeżenia - jak poinformowała gazeta - dotyczą tego, że Marian Banaś nie wpisał do oświadczenia darowizny dla syna w wysokości niemal 2 mln zł, której dokonał po sprzedaży kamienicy w Krakowie.
W reakcji na publikację "DGP" prezes NIK oświadczył, że powaga NIK i stanowisko prezesa nie pozwala mu na polemikę w mediach. Prokuratura prowadzi postępowanie w tej sprawie, a ja swoimi wypowiedziami nie powinienem utrudniać jej pracy - oświadczył Banaś.
Przypomniał, ze jest gotowy do pełnej współpracy, aby wyjaśnić wszystkie wątpliwości.
Według "DGP" wątpliwości CBA budzi też inwestycja szefa NIK w rzeźbę. Miał on ulokować w niej ponad 60 tys. zł i zarobić na tym ok. 10 tys. zł. Gazeta zauważa, że zazwyczaj odbywa się to przez zakup certyfikatów, a nie fizyczne nabycie dzieła sztuki. Ciekawe jest w tym wątku, kto oferował alternatywną inwestycję.
"DGP" podał, że chodzi o piramidę finansową opartą na rynku dzieł sztuki i rozkręconą przez Polkę ze szwedzkim paszportem. Sprawą od ponad dwóch lat zajmuje się prokuratura, a ludzie mieli łącznie stracić ok. 300 mln zł.
Banaś został wybrany na prezesa NIK na 6-letnią kadencję 30 sierpnia. Wcześniej, od czerwca był ministrem finansów, a jeszcze wcześniej wiceministrem w tym resorcie i szefem Krajowej Administracji Skarbowej. We wrześniu stacja TVN podała, że prezes NIK zaniżał w oświadczeniach majątkowych dochody z wynajmu kamienicy w Krakowie, mowa była także o powiązaniach ze stręczycielami wynajmującymi w kamienicy pokoje na godziny.
NIE PRZEGAP: NIK ostro krytykuje sztandarowy program Patryka Jakiego "Praca dla więźniów"
Na początku grudnia Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo dotyczące m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Banasia. Podstawą wszczęcia śledztwa są trzy zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które wpłynęły do białostockiej prokuratury: od grupy posłów opozycji, m.in. posła Jana Grabca (KO), Generalnego Inspektora Informacji Finansowej i z CBA, które przeprowadziło kontrolę oświadczeń majątkowych Banasia
Banaś oświadczył, że był gotów zrezygnować z funkcji prezesa NIK, ale stał się "przedmiotem brutalnej gry politycznej" i od złożenia rezygnacji odstąpił. Zapowiedział, że będzie kontynuował misję prezesa NIK w poczuciu odpowiedzialności. Zadeklarował też, że jest gotów odpowiedzieć na każde pytanie śledczych, a jeśli zajdzie potrzeba zrzec się immunitetu przysługującego prezesowi NIK.
ZOBACZ SPECJALNY RAPORT RMF FM: Afera Mariana Banasia