Szara eminencja Kościoła, obrończyni życia, przyjaciółka Jana Pawła II, Dama Orderu Orła Białego, była więźniarka niemieckiego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück - postać skomplikowana i wielowymiarowa. W Krakowie w wieku 102 lat zmarła Wanda Półtawska. O wydarzeniach z jej życia i jej rysie psychologicznym Tomasz Terlikowski rozmawiał na antenie Radia RMF24 z Tomaszem Krzyżakiem, autorem książki "Wanda Półtawska. Biografia z charakterem".
Tomasz Terlikowski: Tytuł jest taki dość dwuznaczny, bo sugeruje, że pani doktor Wanda Półtawska była kobietą z charakterem. Co oznacza, jeśli ja dobrze rozumuję, że nie jest to taka prosta postać z czytanki o świętych dla dzieci?
Tomasz Krzyżak, autor biografii Wandy Półtawskiej: O i to niewątpliwie nie była to taka prosta postać. Rzeczywiście ten tytuł miał być przekorny. Miał jakby wzmacniać tę postać. Rzeczywiście charakter Wandy Puławskiej był bardzo mocno skomplikowany, tak jak i skomplikowane było jej życie. Jej życiorysem można byłoby tak na dobrą sprawę obdarzyć kilka, jeśli nie kilkanaście osób. Ten skomplikowany charakter Wandy Półtawskiej się bardzo mocno uwidaczniał w jej poglądach, które były poglądami niezmiennymi, niedyskutowalnymi. Jakakolwiek dyskusja z Wandą Półtawska szczególnie na tematy dotyczące ochrony życia właściwie nie istniała. Należało się podporządkować temu, co ona myśli i co ona czuje. I nie było żadnego innego argumentu, który ona by dopuściła.
Zaczęło się od wczesnego fragmentu jej życia. Niewątpliwie pobyt w Ravensbrück, eksperymenty medyczne, jakie na niej przeprowadzano, ale także, jak się zdaje, ten moment, w którym ona zostaje rzucona na stos trupów i leży nago na nim, uznana za osobę nieżyjącą, także wpłynął na jej postrzeganie seksualności chociażby. Miała w tej kwestii potężny wpływ na myślenie Jana Pawła II czy wcześniej Karola Wojtyły.
Ja bym się jeszcze przed tym obozem cofnął do czasów przedwojennych. Do formacji, którą ona przechodziła w szkole Sióstr Urszulanek w Lublinie, a potem działalności harcerskiej. Tu bym widział początki, które później są też w pierwszych latach wojennych realizowane przez nią w podziemiu antyhitlerowskim. I potem rzeczywiście to jest kwestia pobytu w obozie. W jednej z książek ona bardzo mocno opisuje powrót z obozu, opisuje doświadczenia spotkania po drodze do Polski czerwonoarmistów, którzy brutalnie gwałcą kobiety. To wszystko ma wpływ na to, w jaki sposób ona została ukształtowana i jakie było jej postrzeganie godności i wartości ludzkiego życia.
To jest także osoba - o tym bardzo ciekawie piszesz w tej biografii i to jest bardzo mocny fragment - której niewątpliwie masa rodzin zawdzięcza bardzo wiele, bo ona jest jedną z osób, która jeździ po całym kraju, prowadzi szkolenia, pomaga rodzinom, przyjmuje te rodziny, a z drugiej strony jej własna rodzina pozostaje sama, w tym znakomity skądinąd filozof, wykładowca prof. Andrzej Półtawski.
Jej rodzina rzeczywiście pozostaje sama. Mało tego, występuje konflikt bardzo mocny z jedną z jej córek. Właściwie można było powiedzieć w pewnym momencie, że ta córka nie chciała mieć nic z matką do czynienia. Jak to się ostatecznie zakończyło? Przyznam szczerze, że nie wiem. Czy one się pojednały, czy też nie. Natomiast było tam rzeczywiście bardzo mocno, na noże. Ta rodzina gdzieś tam została zostawiona przez nią na boku. Ona w pewnym momencie uznała, że coś trzeba po prostu w życiu poświęcić dla walki o tysiące, miliony innych istnień ludzkich. Było to poświęcenie właśnie swojej własnej rodziny. Nie wiem, ale podejrzewam, że ten temat pojawiał się w rozmowach pomiędzy nią a Karolem Wojtyłą, potem Janem Pawłem II. Właśnie ten mocny charakter, ta jej upartość prawdopodobnie powodowała to, że argumenty do niej nie docierały.
Nie docierało. Chociaż trzeba powiedzieć, że i tak chyba bardziej słuchała się Jana Pawła II niż męża. Kiedy choruje, kiedy dowiaduje się, że ma raka - to znowuż niesamowita historia, często do niej się wraca - idzie do Karola Wojtyły. On mówi, powiedz mężowi, mężowi też ta wiedza się należy. A później, według pewnej opowieści, także za sprawą modlitwy Ojca Pio, ona zostaje cudownie uzdrowiona. Tu kolejny taki element z jednej strony filmowy, z drugiej strony pokazujący skomplikowane jej własne relacje osobiste.
Tak, skomplikowane własne relacje osobiste. Najpewniej - tak się domyślamy - wynikające ze skomplikowanych relacji, które ona miała ze swoimi rodzicami, a potem ze skomplikowanych relacji, które były po tych jej przeżyciach wojennych. Ona nie miała najlepszej relacji np. z własną matką. Zdecydowanie lepsze relacje miała z ojcem, którego do końca życia stawiała na swoim piedestale. Chociaż taki święty to on też nie był. Potem te wszystkie przeżycia rodzinne, zbudowanie relacji z Karolem Wojtyłą, z człowiekiem, który stanął w pewnym momencie w latach 50. na jej drodze, okazało się być bardzo ważne. Sami się nazywali brat i siostra od 1958 roku - o ile dobrze pamiętam - od czasu święceń biskupich Wojtyły. Ta relacja była tutaj bardzo, bardzo, bardzo, bardzo mocna.
Mówimy cały czas o skomplikowanej osobowości i o trudnych relacjach. Z drugiej strony nie ma żadnych wątpliwości, że to jest jedna z tych osób, która ukształtowała Kościół w Polsce, a zdaje się, że w pewnych kwestiach, nie tylko w Polsce, przynajmniej od lat sześćdziesiątych do początku XXI wieku. Była to postać, która niewątpliwie, kiedy będzie się pisać historię tego okresu, będzie się na kartach tej historii pojawiać.
Będzie się na tych kartach historii pojawiać, aczkolwiek ona sama pierwsze strony tej historii się specjalnie nie pchała. Jeśli my zaczynamy mówić o jej wpływie na życie Kościoła, to od razu nam przychodzi do głowy encyklika papieża Pawła VI Humanae vitae. I wpływ ogromny na tę encyklikę, jaką wywarli ówczesny kardynał Karol Wojtyła i właśnie Wanda Półtawska, no bo oni pracowali nad pewnymi rozwiązaniami, które w tej encyklice papież umieścił. Potem to, co wspomniałeś i od czego wyszliśmy w tej naszej rozmowie: cała teologia ciała Jana Pawła II to też jest dzieło niejako Wandy Półtawskiej. Aczkolwiek tak jak wspomniałem, ona zawsze wolała pozostawać z tyłu. Jak choćby w słynnej sprawie skandalu z arcybiskupem Juliuszem Paetzem z początku lat dwutysięcznych w naszym kraju. Kiedy wszyscy wszystko ukrywali przed Janem Pawłem II, to Wanda Półtawska była tą, która zaniosła list pod bluzką. Nawet mówiło się w pewnym momencie, że ona jest szarą eminencją polskiego Kościoła. Że tego, czego się obawiają powiedzieć papieżowi polscy biskupi, nie obawia się powiedzieć Wanda Półtawska.
Ale ona sama o tym nie chciała mówić.
Ona sama nigdy o tym nie chciała mówić, ona też nie chciała mówić o takich humorystycznych czasami sytuacjach. Przecież one się w Pałacu Apostolskim doskonale czuła, właściwie jak we własnym domu. Miała tam własne kapcie. I właściwie była tam domownikiem, ale to skrzętnie skrzętnie ukrywano. No bo jakże to?
Akurat w tej kwestii to trochę uchyliła rąbka tajemnicy w książce Beskidzkie rekolekcje, która wywołała sporo szumu. Niektórzy mówili, że mogłaby być potencjalnie - ale nie była- przeszkodą w kanonizacji Jana Pawła II.
Rzeczywiście tak to było. Niektórzy tak mówili. Natomiast Wanda Półtawska sama odpowiadała na to w taki sposób, że ona i tak nie ujawniła wszystkiego. Znaczy całej tej relacji z Janem Pawłem II i wszystkich listów. Bardzo duża część została w walizce, pod łóżkiem. Czy została, czy też ona je zniszczyła, to trudno powiedzieć. Wiem, że w ostatnich latach swojego życia, gdzieś mniej więcej od lat 2014-15 miała świadomość, że odchodzi. Sama mówiła zresztą, że zdaje sobie sprawę z tego, iż przeżywa końcówkę swojego życia i rozdawała pamiątki. Rozdawała wszystko to, co pozostało jej gdzieś z różnych czasów. Sprawy dotyczące Lublina, pobytu w obozie w Ravensbrück trafiły do lubelskiego Muzeum pod Zegarem. W ostatnim czasie, w połowie sierpnia tego roku była nad Wisłokiem w słynnym domku, w którym spędzali wspólnie z Karolem Wojtyłą wakacje jako rodzina Półtawskich i z którego to domku w 1978 on ruszył do Rzymu i już nigdy tam nie wrócił nad ten Wisłok. Robiła na pewno porządki. Czy coś zostało? Nie wiem.
Tego się z pewnością dowiemy za jakiś czas.