Mimo, że zawieszenie broni na Bliskim Wschodzie wisi na włosku premier Izraela Ariel Szaron rozpoczyna wizytę w Europie. Najpierw będzie rozmawiał z kanclerzem Niemiec Gerhardem Schroederem a później z prezydentem Francji Jacquesem Chirackiem. Jak podkreślają obserwatorzy z pewnością nie będą to łatwe rozmowy.

Szaron przybywa do Europy zaledwie dzień po zatwierdzeniu przez izraelski rząd zaostrzenia walki z prawdopodobnymi palestyńskimi terrorystami. Decyzję tę ostro skrytykowały zarówno Unia Europejska jak i Stany Zjednoczone obawiając się, że może to doprowadzić do kolejnych gwałtownych strać i rozlewu krwi. Administracja Busha wydaje się zresztą być zniechęcona brakiem postępów w rozwiązaniu konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Jak donosi "The New York Times" sekretarz stanu Colin Powell wrócił ze swej ostatniej podróży bliskowschodniej wyraźnie sfrustrowany i nie zanosi się, by przywódcy państw regionu mieli szybko zobaczyć u siebie wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskiej administracji. Zdaniem gazety, misja szefa CIA, George'a Teneta i podróż sekretarza stanu powinny były przynieść lepsze rezultaty. Skoro przywódcy Izraela i Palestyny nie chcą lub nie mogą się porozumieć, to Waszyngton może teraz z czystym sumieniem czekać aż chęć kompromisu wzrośnie. Ma to potwierdzać fakt, że Colin Powell od czasu powrotu nie dzwonił ani do premiera Szarona ani do przewodniczącego Arafata. Sekretarz stanu nie uważał terminu podróży za odpowiedni i pojechał dlatego, że tak zdecydował prezydent. Niczego jednak nie załatwił a sprzeczne deklaracje, choćby w sprawie obecności na tych terenach międzynarodowych obserwatorów, sytuacji nie poprawiły. Według "The New York Times", jeden z wysokich urzędników twierdzi, że teraz Biały Dom przekonał się, iż woda w bliskowschodnim kotle jeszcze parzy i teraz będzie czekać by trochę ostygła.

Foto: Archiwum RMF

09:55