Złocona kopuła, odnowione polichromie, sztukaterie, a do tego niezwykle finezyjne, kute ogrodzenie – tak teraz wygląda zabytkowa kaplica rodziny Heinzlów na Starym Cmentarzu. Właśnie zakończył się trwający ponad 10 lat remont kaplicy.
W jej podziemiach znajduje się krypta, gdzie spoczywa protoplasta rodu Heinzlów - Juliusz. Grób jest w części centralnej i jest wybudowany w stylu zygmuntowskim - wyjaśnia kierownik Starego Cmentarza Eugeniusz Betlej. Tak samo budowano na Wawelu. Na tym grobie powstała cała kaplica. Obok znajdują się przygotowane do pochówku krypty. Nie wszystkie jednak są wykorzystane. Jest też tablica symboliczna, przypominająca o jednym z Heinzlów, który został rozstrzelany w Starobielsku.
Osobną częścią remontu kaplicy była renowacja ogromnych, ciężkich drzwi. Nie otwierały się, bo były bardzo mocno skorodowane - przypomina Betlej. Wszystkie zostały rozebrane, oczyszczone, wypolerowane i polakierowane. Są mosiężne, a wyglądają jak złote. Odzyskały dawny blask.
Ciekawie prezentują się też trzy płyty w suficie krypty. To schody - objaśnia kierownik cmentarza. Te kamienne płyty były zdejmowane i tędy wnoszono trumny do pochówków. Później zamurowywano je na dole.
Juliusz Heinzel był zdolny i ambitny. Zaczynał jako praktykant u łódzkiego przemysłowca - Karola Scheiblera. Swój pierwszy biznes rozwijał od ręcznej tkalni, którą odziedziczył po ojcu. Później założył własną, mechaniczną tkalnię wełnianą. Gdy wykorzystał krosna mechaniczne, biznes urósł tak, że Heinzla nazywano "królem wełny".
Jego przedsiębiorstwo zatrudniało ponad 1200 robotników i przynosiło dochód w wysokości około 3,5 mln rubli. Baronem Hainzel stał się, gdy za 100 tys. rubli, kupił tytuł od saskiego księcia - Ernesta von Hohenfels (wraz z tytułem nabył posiadłość z zamkiem w Coburgu w Turyngii).
W podziemiach kaplicy Heinzlów spoczywa też inny, wielki łódzki fabrykant - Ludwik Geyer.