"Jeśli nie zadbamy o ten skarb, stracimy go" – mówią mieszkańcy pewnej małej i krótkiej, ale niezwykle pięknej uliczki we wschodniej Anglii. Jej historia sięga średniowiecza i wciąż służy ludziom zgodnie ze swoim pierwotnym przeznaczeniem. By mogła to robić dalej, potrzebne są pieniądze na remont stojących przy niej domów, które przeciekają i lekko się sypią, zachowując przy tym swój urok.
Vicar’s Close, bo tak nazywa się wspomniana uliczka, leży w mieście Wells. Od 650 lat jest domem dla chórzystów pobliskiej katedry. Walory miejsca sprawiły, że trafiło ono na listę najważniejszych obiektów architektury Anglii.
Obecnie, ulica potrzebuje pieniędzy na remont, który pozwoli jej cieszyć oczy turystów i zachować funkcje mieszkalne.
O sprawie pisze portal The Guardian.
Mieszkać tu to przywilej, to wyjątkowe miejsce - powiedział brytyjskiemu portalowi 52-letni Matthew Minter, który kwateruje w jednym z domów przy Vicar’s Close od siedmiu lat i śpiewa w katedrze św. Andrzeja.
Ale w środku jest zimno. Przez okna "przeciekają" 10-funtowe banknoty za każdym razem, gdy włączam ogrzewanie - dodaje. Przecieka również nieszczelny dach.
Miejscowa katedra zbiera fundusze na ochronę niszczejącej infrastruktury średniowiecznej uliczki, w tym na wymianę dachów postawionych przy niej domostw, ulepszenie systemu odwodnienia, nowe izolacje, konserwację ścian czy naprawę stolarki. Mowa jest także o otwarciu na stałe dwóch domów i stworzeniu centrum dla zwiedzających. Wskazuje się, że część osób mija Vicar’s Close, nie zdając sobie sprawy, że jest jednym z najwspanialszych cudów Europy doby średniowiecza.
Do tej pory udało się uzbierać na ten cel 6,3 mln funtów, ale wciąż brakuje prawie 800 tys., by móc zacząć latem czteroletnią renowację.
Toby Wright - dziekan katedry, ostrzega, że gdyby domy popadły w ruinę, śpiewacy musieliby się wyprowadzić. Dachy zawodzą. Rynny zawodzą. Okna zawodzą. Jeśli nie zadbamy o ten skarb, stracimy go. Stawka jest tak wysoka - powiedział.
A to właśnie obecność katedralnych chórzystów jest tym, co odpowiada za wyjątkowy charakter miejsca. Ulica jest niezwykła, ponieważ nadal jest używana zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem - opisuje Wright.
Jeden z poprzedników obecnego dziekana, sprawujący swoją funkcję w 1348 r., przeniósł śpiewaków bliżej katedry, by powstrzymać ich przed uleganiem pokusom świata. W 1459 r. stworzono dla nich nawet specjalny mostek, dzięki któremu mogli przemieszczać się między mieszkaniami a świątynią bez kontaktu z przypadkowymi ludźmi. Podobno łącznik miał także odpowiadać za ograniczenie kontaktów z kobietami.
Chórzyści jadali posiłki we wspólnej sali, która zostanie otwarta w ramach trwającego projektu. Mimo że dziś każdy z nich ma własną kuchnię, wciąż utrzymują ze sobą przyjazne relacje. Oryginalne domy były przeznaczone dla samotnych mężczyzn i składały się tylko z dwóch pokoi. Po reformacji dokonano zmian, by zapewnić przestrzeń dla dzieci i żon.
Dzisiejsi mieszkańcy nie są właścicielami ani nie wynajmują domów od katedry. Żyją tam bezpłatnie, w związku z wykonywaną pracą, za którą dostają stypendium. Niskie, jak przekonuje Matthew Minter.
W ramach projektu otwarta zostanie także kaplica postawiona na jednym z końców Vicar’s Close. Planowane są także wycieczki po niektórych wcześniej ukrytych częściach budynków, w tym po prawie całkowicie nienaruszonym średniowiecznym skarbcu i biurze akt, do których można dostać się tylko przez ukryte drzwi i wąskie spiralne schody.
Bogata oferta ma skusić kolejnych darczyńców do wsparcia inicjatywy.
Matthew Minter przyznał w rozmowie z Guardianem, że jest podekscytowany perspektywą powrotu do śpiewania po przerwie chorobowej. Niesamowite jest czuć, że idziemy po śladach naszych przodków, wykonując tę wspaniałą pracę - podkreśla.