Wczorajszy zamach na Izraelczyków w Kenii i atak na izraelski lokal wyborczy to skutek izraelskiej, twardej polityki wobec Palestyńczyków - taką opinię wyraża przeważająca większość arabskich dzienników i gazet. Z kolei według izraelskich mediów, dotychczasowa polityka wobec terrorystów zawodzi. W ataku na izraelskich turystów w Mombasie zginęło 16 osób.
Ariel Szaron zbiera owoce swoich działań wobec Palestyny. Ataki w Mombasie i Bet Szean to logiczna odpowiedź na zbrodnie Izraela - pisze katarski dziennik "Al Raya". Nie ma wątpliwości, że bezpieczeństwo i pokój mogą być osiągnięte tylko wtedy, gdy Izrael uzna prawo Palestyńczyków do życia w pokoju - informuje inny katarski tytuł "Al Szark".
W Zjednoczonych Emiratach Arabskich prasa opisuje zamachy jako przesłanie dla syjonistów, którzy powinni wreszcie zakończyć okupację terytoriów Autonomii. To nie przypadek, że zamachów dokonano w dzień prawyborów w partii Likud - przecież kandydowali w nich podobni, skrajnie prawicowi politycy, odpowiedzialni za wiele masakr - twierdzi omański "Al Watan".
Czołowe izraelskie dzienniki ostrzegają, że wczorajsze wydarzenia dowiodły, że Izrael jest bardziej niż kiedykolwiek bezbronny i narażony na atak. Nasza polityka odstraszania wyczerpała się. Stara polityka, zgodnie z którą ten, kto podniósł rękę na Izrael, zostanie ukarany, chyba zawiodła - pisze redaktor dziennika „Haaretz”.
Izraelczycy nie mogą czuć się bezpiecznie za granicą. Celem zamachu w Kenii nie był jednak Izrael, ale nasze pojęcie wolności. Symbolizuje to atak na pasażerski samolot - podkreśla „Jedijot Achronot”. Podobnie uważa inna gazeta: Ostrzelanie maszyny pociskami było zamachem na swobodę poruszania się, nie tylko izraelską - puentuje "Jerusalem Post".
15:45