Jeśli wierzyć sondażom, Barack Obama wygra 4 listopada wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Jego przewaga nad Johnem McCainem wynosi w skali kraju średnio ponad siedem procent. Problem w tym, że Amerykanie nie zawsze przyznają się ankieterom do swoich prawdziwych sympatii politycznych.
W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje zjawisko nazywane „efektem Bradleya”. Wyborcy nie przyznają się w ankietach, że przeszkadza im czarny polityk, ale ta skrywana niechęć mogłaby skłonić ich do zagłosowania na Johna McCaina. Takich wyborców może być, według szacunków, nawet 6 procent.
„Efekt Bradleya” działa jednak również w drugą stronę. W południowych stanach, które tradycyjnie głosują na republikanów, młodzi wyborcy mogą nie chcieć się przyznać, że popierają Obamę. Ale swojej sympatii dadzą wyraz przy wyborczej urnie.