W Warszawie na początku listopada pojawili się agenci FBI - pisze "Super Express". Razem z policją przeczesywali Wisłę i Narew. Szukali dowodów makabrycznej zbrodni, jakiej w ubiegłym roku miał dopuścić się Karl P. Posiadający polskie i amerykańskie obywatelstwo 28-latek miał zabić swoją matkę, poćwiartować jej ciało i wrzucić je w walizce do rzeki.
Amerykańscy agenci federalni od kilku miesięcy prowadzą dochodzenie w sprawie śmierci Gretchen Evity W.P. 68-letnia Amerykanka wraz z synem Karlem P. kilka lat temu, po śmierci męża, przeprowadziła się ze Stanów Zjednoczonych do Polski.
W kwietniu ubiegłego roku kobieta zniknęła. Wtedy mężczyzna wrócił do USA.
Po powrocie do ojczyzny Karl P. miał przyznać się swojej przyrodniej siostrze, że zabił ich matkę, a jej ciało poćwiartował i wrzucił do Wisły w walizce.
"Super Express" dotarł do akt sprawy prowadzonej w amerykańskim sądzie. Śledczy ustalili, że "Karl P. 1 kwietnia kupił piłę ręczną, taśmę, worki, smar i 5 m siatki ogrodzeniowej w galerii handlowej Arkadia". Dodatkowo 3 kwietnia wielokrotnie przejeżdżał przez most Poniatowskiego, skąd miał wrzucić zwłoki matki w walizce do rzeki.
Karl przyznał się do zabójstwa agentom FBI. Usłyszał zarzuty, ale do tej pory nie został skazany. Ciała jego ofiary wciąż bowiem nie odnaleziono.
Jak donosi "Super Express", do śledczych dotarły informacje o walizce z ludzkimi zwłokami znalezionej przez wędkarza na rzece Narew. Ten jednak przestraszył się i wrzucił walizkę z powrotem do rzeki.
Na początku listopada poszukiwania w tamtym rejonie przeprowadzili agenci FBI wraz z lokalnym oddziałem WOPR-u.
Polskie służby nie komentują sprawy. Tłumaczą to dobrem śledztwa.