Według Wód Polskich, 19 tys. działek na Dolnym Śląsku jest zagrożonych powodzią. Nazwano je strefą czerwoną i poproszono samorządy, aby ustaliły, ile z nich jest zabudowanych. Kłodzko jest już po tej analizie i wiele wskazuje na to, że jedna z ulic w samym centrum miasta może zostać zrównana z ziemią.
Ulica Chełmońskiego znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie Nysy Kłodzkiej, tuż przy moście, który prowadzi do centrum miasta.
Wielka woda pokazała tam swoją siłę. Ściana nośna jednej z kamienic runęła, stropy podtrzymują metalowe legary, okna wciąż nie doczekały się szyb. Woda wdarła się aż na pierwsze piętro. Nadzór Budowlany wyłączył budynek z użytku.
Do domów nie mogą wrócić nawet ci, których mieszkania nie zostały zalane. Mimo upływu ponad dwóch miesięcy, na drodze dojazdowej zalega wciąż muł.
W tym miejscu były piękne ogródki, mnóstwo kwiatów, jedna z lokatorek wydała tu ogrom pieniędzy na rośliny, pięknie to wyglądało. Teraz mamy tu ziemię wymieszaną z tym, co zostawiła rzeka, wystające korzenie, resztki drzew - opowiada reporterce RMF FM pani Aneta Makich.
Ulicę Chełmońskiego odwiedzali po powodzi ministrowie, premier, wicemarszałek i wojewoda. Obiecywali pomoc. Mimo to mieszkańcy wciąż żyją w zawieszeniu. Nie wiedzą, czy warto remontować domy, bo coraz poważniej mówi się o zburzeniu całej ulicy i wywłaszczeniu ludzi.
Burmistrz Kłodzka wskazał Wodom Polskim ulicę Chełmońskiego jako najbardziej zagrożoną.
Ta ulica w pierwszej kolejności powinna być wyłączona z zabudowy i to już kwestia władz centralnych, w jakim trybie pójdzie wywłaszczenie mieszkańców. To około 40 osób. Po przeprowadzeniu całej procedury będzie można tam zrobić parking albo po prostu parking spacerowy przy rzece - powiedział RMF FM Michał Piszko, burmistrz Kłodzka.
Pan Paweł, którego objęłoby wywłaszczenie, przyznaje, że wszystko zależy od warunków, jakie dostanie.
To nie może być tak, że rzucą nam jakimś ochłapem i powiedzą: wynoście się stąd, bo tu są tereny zalewowe. Tu się bardzo dobrze mieszka, mamy bardzo blisko do centrum. Takich miejsc, jak nasze, jest przecież dużo więcej: Śląska, Matejki, Wyspa Piasek, Kościół Franciszkanów. Wody Polskie musiałyby wysiedlić jedną czwartą Kłodzka, żeby tu zrobić tereny zalewowe. Dlaczego akurat my? - mówi.
Burmistrz tłumaczy, że nie wyobraża sobie, żeby inne tereny Kłodzka zostały tak potraktowane, jak ulica Chełmońskiego.
Rozmawiamy tutaj już o tysiącach osób i setkach budynków. To byłoby zbyt kosztochłonne. Chełmońskiego można najszybciej i najprościej wywłaszczyć, tam jest zdecydowanie mniej ludzi i budynków. Oczywiście wypłacając mieszkańcom odszkodowania - mówi Michał Piszko.
Swoje domy musiałoby opuścić około 40 osób.
Mieszkańcy są podzieleni, choć zdecydowana większość, z którą rozmawiała reporterka RMF FM, uważa, że wyprowadzka jest jedynym rozwiązaniem.
Koszt remontu przewyższa koszt postawienia nowego budynku, zdajemy sobie z tego sprawę. Naszej wspólnoty nie byłoby stać na doprowadzenie go do normalnego stanu. Tu pękają ściany, pękają stropy, kamienica przechyliła się w stronę rzeki. Ja nie chcę tu już mieszkać, po prostu się boję - tłumaczy pani Aneta.
Sąsiadka z drugiego piętra, pani Jadwiga, zapowiedziała już jednak, że nie opuści domu i bez względu na decyzje, jakie zapadną.
Ja jestem seniorką, jestem niepełnosprawna, choruję. Dla mnie przeprowadzka teraz to byłby dramat. Jestem tu do wszystkiego przyzwyczajona, nie dam się niczym przekonać. Budynek wystarczy wyremontować, mieszkam tu od 35 lat i nigdy nie widziałam żadnych prac, raz tylko na klatce schodowej - mówi RMF FM.
Dla niektórych wyburzenie budynków to prawdziwy dramat. Wprowadził się tu niedawno młody chłopak, wziął ogromny kredyt na kapitalny remont starego mieszkania i skończył go dosłownie 10 dni przed powodzią. Teraz nie może tam nawet wejść - opowiadają mieszkańcy.
Rozważane są różne opcje. Mieszkańcy mogliby dostać świadczenie do 200 tysięcy złotych na odbudowę, a oprócz tego odszkodowania za wywłaszczenia. Te pieniądze powinny wystarczyć na zakup nowej nieruchomości.
Ale jest też inna opcja - państwo rozważa budowę nowych bloków dla powodzian. Wkładem własnym mieszkańców byłyby przyznane na remont środki.
Decyzja musi zostać jednak szybko podjęta, bo mieszkańcy żyją w zawieszeniu. Nie wiedzą, czy porządkować teren i inwestować w materiały budowlane, czy rozglądać się za nowym miejscem.
Każdy, kto potrzebuje noclegu, może się zwrócić o udostępnienie mieszkania, lub pokoju w jednym z pensjonatów czy hoteli. Koszty takiego pobytu ponosi państwo.