29-latek odpowie za nieumyślne spowodowanie czerwcowego pożaru w Świętochłowicach-Lipinach, w którym zginęło pięć osób. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Katowicach.
29-latek, który zasiądzie na ławie oskarżonych, jest mieszkańcem Świętochłowic, ale nie był lokatorem kamienicy, w której doszło do pożaru. Wcześniej był poszukiwany jako świadek. Zatrzymano go we wrześniu, od tego czasu jest aresztowany.
Jak poinformowała Beata Wrzesińska, zastępca prokuratora rejonowego w Chorzowie, do tragedii doszło na skutek zaprószenia ognia, a nie celowego podpalenia. W jaki sposób? Śledczy nie precyzują. 29-latek usłyszał zarzut nieumyślnego "sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach", w którym pięć osób poniosło śmierć, a siedem doznało ciężkich obrażeń. Podczas przesłuchania w prokuraturze podejrzany przyznał się do tego.
Poza nieumyślnym spowodowaniem katastrofy 29-latek odpowie przed sądem także za zniszczenie mienia i czynną napaść na funkcjonariuszy przed zatrzymaniem. Może mu grozić kara do ośmiu lat więzienia.
Tragiczny w skutkach pożar wybuchł 17 czerwca po godz. 1.30 w nocy na klatce schodowej w stojącej w zwartej zabudowie kamienicy. Ogień przepalił drzwi i uniemożliwił mieszkańcom wydostanie się z budynku, dlatego strażacy starali się ewakuować ich przez okna. W pożarze spaliło się sześć mieszkań, zawaliła się też część klatki schodowej. W akcji wzięło udział 18 zastępów strażackich.
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci czterech z pięciu ofiar było zatrucie tlenkiem węgla. W przypadku kobiety, która ratując się przed pożarem wyskoczyła z okna na drugim piętrze, bezpośrednią przyczyną zgonu były obrażenia spowodowane upadkiem z wysokości.
Już krótko po tragedii spekulowano, że najbardziej prawdopodobne przyczyny pożaru to zaprószenie ognia lub podpalenie. Potwierdziło to śledztwo, w którym jednym z najistotniejszych dowodów jest opinia biegłego z zakresu pożarnictwa.