Za rok wybory parlamentarne. Liczba obwodowych komisji wyborczych może wzrosnąć nawet o 20 tys., czyli o 75 proc. PiS liczy, że dzięki temu zwiększy frekwencję na terenach wiejskich i wygra - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". O planach zwiększenia liczby komisji wyborczych RMF FM informował już w listopadzie.
"DGP" nieoficjalnie poznał kolejne szczegóły dotyczące korekt w prawie wyborczym, zapowiadanych od tygodni przez Jarosława Kaczyńskiego.
"Główna zmiana ma dotyczyć zagęszczenia sieci lokali wyborczych, przede wszystkim na prowincji. Do tej pory na potrzeby wyborów było tworzonych ok. 27 tys. obwodowych komisji. Jeden z naszych rozmówców twierdzi, że ich liczba ma się zwiększyć 'o kilkadziesiąt procent'. Inny precyzuje, że może chodzić o dodatkowe 20 tys. miejsc głosowania. Przy czym zagęszczenie ma dotyczyć głównie gmin wiejskich" - informuje "DGP".
"Frekwencja w Warszawie to nawet ok. 80 proc., a w gminach wiejskich to średnio 35-40 proc. To porażające dane. W dużej mierze to problem odległości do najbliższego lokalu wyborczego" - tłumaczy w rozmowie z "DGP" rozmówca z rządu.
Jak napisano, "PiS liczy oczywiście na to, że wyższa frekwencja na terenach wiejskich przybliży go do zwycięstwa w przyszłorocznym głosowaniu".
"Wybory europejskie i parlamentarne z 2019 r. pokazały, że im mniejsza miejscowość, tym większy odsetek głosów na partię rządzącą. Według badań Ipsos, wykonanych przy okazji ostatnich wyborów parlamentarnych, na PiS zagłosowało wtedy 56 proc. mieszkańców wsi i 42 proc. z miast do 50 tys. mieszkańców. Dla porównania na KO głosowało odpowiednio niemal 17 proc. oraz 28 proc." - pisze "DGP".
"Podejrzliwie patrzy na te pomysły Platforma Obywatelska" - czytamy w gazecie. "Polacy, jeśli chcą oddać głos, to potrafią dotrzeć do lokali wyborczych" - komentuje rzecznik PO Jan Grabiec.
"DGP" podało, że "kolejne wyborcze pomysły PiS dotyczą wynagrodzeń dla mężów zaufania (50 proc. diety członka komisji), możliwości nagrywania prac komisji i konieczności liczenia głosów w pełnym jej składzie". "A to będzie oznaczać dużo wyższe koszty wyborów (wstępnie nasi rozmówcy szacują je na pół miliarda złotych) i problem ze znalezieniem jeszcze większej liczby chętnych do prac w komisjach" - wskazano.
"Trzeba będzie dosypać pieniędzy. Ale na demokracji się nie oszczędza" - usłyszeli dziennikarze "DGP" w PiS.
W listopadzie RMF FM informował, że będzie nowy sposób liczenia wyborczych głosów i większa liczba obwodowych komisji. Projekt ustawy ma tak naprawdę na nowo opisać procedurę liczenia głosów w obwodowych komisjach wyborczych.
Wielokrotnie podczas spotkań w regionach mówił o tym prezes Jarosław Kaczyński. Przewodniczący komisji miałby prezentować wszystkim członkom każdą kartę wrzuconą do urny wraz z ujawnieniem, na kogo został oddany głos. Wtedy też cały zespół kolegialnie decydowałby o ważności lub nieważności głosu. Obecnie w praktyce prace komisji odbywają się często w mniejszych grupach - tak, by przyspieszyć proces liczenia.
Część specjalistów z zakresu prawa wyborczego wskazywała, że proponowane przez PiS rozwiązanie jest nierealistyczne i doprowadzi do wielogodzinnego liczenia głosów. Osoba z kierownictwa PiS w nieoficjalnej rozmowie zapewniała reportera RMF FM, że przewidziany w projekcie ustawy proces "nie będzie wydłużał prac komisji".
Te mają być od teraz rejestrowane. W każdym lokalu znajdzie się kamera, która udokumentuje proces liczenia głosów.
Zmiany w ordynacji wyborczej należy uchwalić najpóźniej 6 miesięcy przed planowanym głosowaniem, czyli najpóźniej w kwietniu.