15 kwietnia 1983 roku w Warszawie ruszyła budowa metra. Do tego czasu stolica dorobiła się zaledwie 16 kilometrów linii i 14 stacji metra. A miało być tak pięknie. Kiedy 20 lat temu wbijano pierwszy pal na Ursynowie peerelowska prasa pisała: To będą 23 kilometry do raju.
Zakończenie robót przy pierwszej linii przewidywano na 1994 rok. Opóźnienie sięga już prawie 10 lat a do raju, czyli warszawskiej dzielnicy Żoliborz budowniczym metra pozostało jeszcze około 7 kilometrów. Jeśli tempo prac będzie takie jak do tej pory, cel nie zostanie osiągnięty szybko.
Obecni warszawscy włodarze twierdzą jednak, że ostatnio prace nabrały rozmachu i przyśpieszenia. Trudno jednak uwierzyć w takie zapewnienia. Wystarczy wspomnieć, że ostatnia stacja została oddana prawie dwa lata temu a nowy, zaledwie 1,5 kilometrowy odcinek być może zostanie skończony za 6 miesięcy.
1500 metrów w 2,5 roku nie jest wynikiem imponującym i mówi samo za siebie. Władze Warszawy wciąż jednak snują wizje budowy kolejnych linii a snują je pomimo braku pieniędzy.
To są szalone koszty sięgające 6-9 miliardów złotych i jeżeli miasto miałoby ponosić takie obciążenie samo, byłoby to bardzo trudne do wyobrażenia - powiedział Sławomir Skrzypek, wiceprezydent Warszawy.
Wiceprezydent zapowiada więc zabieganie o środki unujne albo wykorzystanie partnerstwa publiczno-prywatnego. O takich rozwiązaniach mówi się jednak od dawna i na mówieniu jak na razie się kończy.
Dla porównania w czasie ostatnich 20 lat w Madrycie wybudowano 70 stacji a w Seulu aż 250.
Foto Archiwum RMF
19:30