Wczoraj minął rok od zaostrzenia przez Ukrainę przepisów celnych dotyczących wwozu na terytorium naszego sąsiada artykułów spożywczych. Według nowych przepisów Ukraińcy mogą zabrać do swego kraju jedynie śladowe ilości przetworów, mięs i warzyw. Tymczasem w składach celnych po polskiej stronie tony pożywienia czekają na lepszy moment do wywozu.

Kolejka na własne życzenie - tak można określić to, co dzieje się na przejściach granicznych z Ukrainą. Porzucone samochody dostawcze w tak zwanej strefie niczyjej, zaparkowane w okolicznych gospodarstwach i na przydrożnych parkingach tiry, gnijący towar załadowany na przyczepy - to stały widok na przejściach granicznym w Hrebennem, Medyce i Korczowej.

Mimo obostrzeń handel przygraniczny nie zanika. Ukraińscy celnicy co jakiś czas "wspaniałomyślnie" przepuszczają transporty spożywcze rodaków, przymykając oko na brak certyfikatów. Problemy pojawiają się dopiero wtedy, gdy na przejście przyjeżdżają komisje wysłane z Kijowa, które mają walczyć z korupcją wśród ukraińskich służb.

To właśnie wtedy trzeba czekać - komentują ukraińscy handlarze. Przejście w Korczowej odwiedził reporter RMF Roman Osica. Posłuchaj:

foto: RMF

15:25