Nie ma dobrych ani złych terrorystów, ale jest to zjawisko, które zawsze trzeba potępiać - tak o okupacji ambasady Iraku w Berlinie powiedział RMF szef GROM-u płk Roman Polko. Niemiecka policja wkroczyła wieczorem do budynku, zajętego przez 5 członków opozycyjnego ugrupowania irackiego. Obyło się bez ofiar.

Zdaniem pułkownika Polko szturm był konieczny: Z terrorystami nigdy się nie negocjuje. Jeżeli się negocjuje, idzie się na ustępstwa, to inspiruje kolejne grupy do wymuszania czy do realizacji swoich celów właśnie w taki sposób - uważa szef GROM-u.

W czasie szturmu dwoje zakładników, w tym charge d'affaires ambasady, odniosło lekkie obrażenia. O szczegółach akcji uwalniania zakładników, posłuchaj w relacji berlińskiego korespondenta RMF, Tomasza Lejmana:

Porywacze dostali się wczesnym popołudniem na teren ambasady i sterroryzowali czterech pracowników placówki. Dwie osoby - mężczyzna i kobieta - doznały lekkich obrażeń, spowodowanych przez "gaz drażniący". W specjalnym oświadczeniu napastnicy napisali, że swoją akcją chcą pokazać, że wśród Irakijczyków są przeciwnicy dyktatury Sadama Husajna.

Zdaniem szefa niemieckiej grupy antyterrorystycznej Martina Textora sprawcy porwania pracowników ambasady irackiej w Berlinie byli "profesjonalistami". Napastnicy mieli broń palną, dwa pistolety gazowe, elektryczny paralizator oraz topór. Ambasada iracka miesiąc temu przeniosła się do Berlina z Bonn. Zdaniem niemieckiej policji napastnicy mogli się do niej dostać, bo była niewystarczająco zabezpieczona.

na zdjęciu Jeden z komandosów GROM-u w Afganistanie. Foto RMF

10:10