W większości miast na Półwyspie Apenińskim stoją autobusy, tramwaje i metro. Pracownicy komunikacji publicznej chcą wymusić na władzach lepsze warunki kontraktów i zwiększenie inwestycji w tym sektorze.
Wśród podróżnych, którzy siłą rzeczy zamienili się w piechurów, opinie na temat protestu są podzielone. Jeśli zaczęli ten strajk, to znaczy, że musieli to zrobić. Mam 70 lat i ciągle muszę pracować - tak więc solidaryzuję się z nimi - mówi jeden z nich.
Jest zbyt wiele strajków w sektorach świadczących usługi dla ludności, np. w komunikacji publicznej, a zbyt mało w innych, mniej widocznych branżach. A moim zdaniem transport publiczny strajkuje zbyt często. To przysparza nam mnóstwo problemów - dodaje inny.
Wieczorem na kilka godzin autobusy i tramwaje wyjadą na trasy, by pomóc ludziom wrócić z pracy do domów, ale to będzie tylko chwilowa ulga - strajk potrwa do jutrzejszego ranka.