Sejm uchwalił nowelę ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, która przewiduje m.in. wygaszenie kadencji 15 członków Rady będących sędziami. Ich następców wybrałby Sejm - dziś wybierają ich środowiska sędziowskie. Opozycja odmówiła udziału w głosowaniu. Sejm uchwalił też zmiany w ustroju sądów powszechnych. Zmienił m.in. zasady powoływania i odwoływania prezesów sądów przez ministra sprawiedliwości.
Za przyjęciem noweli o Krajowej Radzie Sądownictwa - przygotowanej przez resort sprawiedliwości - opowiedziało się 227 posłów; (224 z PiS; 2 z koła WiS oraz jeden niezrzeszony). Przeciw projektowi było 5 posłów (2 z PO i 3 z koła Republikanie). Nikt nie wstrzymał się od głosu. W głosowaniu wzięło w sumie udział 232 posłów, czyli niewiele powyżej dopuszczalnego kworum.
Teraz nowela o KRS trafi do Senatu.
Z kolei za zmianami w ustroju sądów autorstwa posłów PiS głosowało 229 posłów, przeciw było 3. Nikt nie wstrzymał się od głosu. Opozycja w tym przypadku również nie głosowała. Ta nowela też trafi do Senatu.
Po burzliwych głosowaniach, Sejm przyjął kilka poprawek PiS do noweli o KRS o charakterze redakcyjno-uściślającym. Odrzucono zaś wniosek opozycji o odrzucenie projektu oraz jej wszystkie poprawki i wnioski mniejszości. Opozycja chciała m.in. by członków KRS-sędziów wybierały spośród swoich sędziów: SN, NSA, wojewódzkie sądy administracyjne, sądy wojskowe, sądy rejonowe, okręgowe i apelacyjne oraz sądy wojskowe.
W trakcie głosowań projekt krytykowali z trybuny posłowie PO, N, PSL i Kukiz'15. Podkreślano, że zapisy prowadzą do "upartyjnienia KRS" oraz "PRL-bis" i są sprzeczne z konstytucją.
To jest czarny dzień dla Polski - twierdziła Katarzyna Lubnauer (N). Polscy sędziowie będą stosowali konstytucję; nie złamiecie polskich sędziów - mówił Borys Budka (PO). Okłamaliście wyborców, wprowadzacie PRL-bis, dlatego że wasza mentalność to jest właśnie mentalność peerelowska - dodał. Poseł PO Michał Szczerba zwrócił się do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego: Czy może nam pan podać te 15 nazwisk, które zostanie wybranych do KRS? My wszyscy w tej izbie wiemy, że to pan jest headhunterem, to pan ich wybierze i to pan ich wskaże - mówił Szczerba. Przekonywał też, że proponowane zmiany "zdemolują organ konstytucyjny, który stoi na straży niezawisłości sędziowskiej i niezależności sądów". Na koniec swojego wystąpienia próbował wręczyć poradnik "Rządy prawa - poradnik dla polityków" prezesowi Kaczyńskiemu. Uniemożliwili mu to Ryszard Terlecki z Mariuszem Błaszczakiem.
Dlaczego w wieku 39 lat przestrzegał pan przed dyktatorskimi zasadami funkcjonowania państwa, a teraz w wieku prawie 70 lat idzie pan prostą drogą do dyktatury? - pytała J. Kaczyńskiego Kamila Gasiuk-Pihowicz (N). Krzysztof Paszyk (PSL) mówił, że zmiany spowodują wpływ władzy ustawodawczej na sądownictwo. Może zaproponujemy wniesienie ustawy, która wygasi kadencję tego Sejmu? Na tej samej zasadzie możemy wygasić kadencję posłów, może tylko niektórych ugrupowań, ja wskażę których - mówił Grzegorz Długi (Kukiz'15).
Replikując, Stanisław Piotrowicz (PiS) mówił, że KRS jest zdominowana przez sędziów, a sądy "są upolitycznione jak nigdy dotąd". Tak być nie może - dodał. Podkreślał, że dopuszczalne jest przerwanie kadencji członków KRS, jeżeli przemawia za tym ważny interes publiczny. "Z nim mamy do czynienia, bo dzisiejsze kadencje sędziów nie pozostają w zgodności z konstytucją" - przekonywał.
Polski system powoływania sędziów jest skrajnie niedemokratyczny. Rodzi się pytanie, czy jest zgodny nie tylko z duchem, ale też zasadami polskiej konstytucji - mówił zaś z trybuny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Dodał, że mechanizmy powoływania sędziów opierają się na zasadach kooptacji, które mają swoje źródło przed 1989 r., a na skutek "pewnego kompromisu z komunistami po 1989 r. mają swoją kontynuację poprzez KRS".
Jak zaznaczył minister, jedynym symbolem demokratycznym w systemie powoływania sędziów jest prezydent, ale obecna KRS sprowadza jego rolę w tym systemie "do funkcji notariusza". Na szczęście prezydent Andrzej Duda pokazuje swoją podmiotowość - podkreślił Ziobro. KRS to korporacyjna spółdzielnia, która sama o wszystkim decyduje - dodał, wspominając w tym kontekście o oczyszczeniu "stajni Augiasza".
KRS, konstytucyjny organ stojący na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, składa się z 25 członków - 15 sędziów do Rady wybierają przedstawiciele zgromadzeń sędziowskich; należą też do niej z urzędu I prezes SN, prezes NSA, minister sprawiedliwości, a także 4 posłów i 2 senatorów oraz przedstawiciel prezydenta. Głównym zadaniem Rady jest opiniowanie kandydatów na sędziów (oraz do awansu do sądu wyższego szczebla) i przedstawianie ich do powołania prezydentowi.
Nowela przewiduje m.in. powstanie w KRS dwóch izb oraz wygaszenie, po 30 dniach od wejścia noweli w życie, kadencji jej członków: zarówno 15 sędziów, jak i 6 parlamentarzystów. Nowi członkowie Rady-sędziowie byliby wybrani na wspólną 4-letnią kadencję (tylko raz można byłoby być wybranym do KRS ponownie).
Kandydatów na członków KRS-sędziów marszałkowi Sejmu zgłaszałoby prezydium Sejmu lub co najmniej 50 posłów. Mogą oni wybierać kandydatów wyłącznie spośród sędziów zarekomendowanych przez środowiska prawnicze. Prawo do tego miałyby stowarzyszenia sędziów lub prokuratorów, grupy co najmniej 25 sędziów lub prokuratorów, Naczelna Rada Adwokacka, Krajowa Rada Radców Prawnych i Krajowa Rada Notarialna.
W skład Pierwszego Zgromadzenia KRS mieliby wejść: I prezes SN, prezes NSA, minister sprawiedliwości, osoba powołana przez prezydenta, czterech posłów i dwóch senatorów. Drugie Zgromadzenie ma utworzyć 15 sędziów wszystkich szczebli, wybieranych przez Sejm.
Według noweli, jeżeli obie izby będą miały różne opinie o kandydacie na sędziego, wówczas ta, która wydała o nim opinię pozytywną, może wnioskować o decyzję Rady w pełnym składzie. Wówczas za kandydatem musiałoby się opowiedzieć 2/3 składu całej Rady.
Zdaniem opozycji, kadencji członków Rady nie można wygasić ustawą zwykłą, bo wymagałoby to zmiany konstytucji, według której "kadencja wybranych członków KRS trwa cztery lata". Według MS, wybór sędziów-członków Rady przez Sejm ma zobiektywizować tryb wyboru kandydatów, bo dotychczas decydowały o tym "w praktyce sędziowskie elity". Resort zwracał też uwagę, że podobne rozwiązania "z powodzeniem funkcjonują w Europie".
Uważam, że nie powinno wprowadzać się takich rozwiązań jak wygaszenie kadencji członków KRS przed upływem konstytucyjnego terminu zakończenia tej kadencji - mówił w maju prezydent Andrzej Duda.
Zgodnie z nowelą, wygaszona byłaby także kadencja rzecznika dyscyplinarnego sądów. Według noweli, jeśli pracownicy Biura Krajowej Rady Sądownictwa nie przyjęliby nowych warunków pracy i płacy, ich stosunki pracy wygasłyby. Nowela ma wejść w życie po 14 dniach od jej ogłoszenia.
Rząd przyjął projekt 7 marca. Sejm przeprowadził I czytanie w kwietniu. PO, Nowoczesna i PSL wnosiły wtedy o odrzucenie projektu, twierdząc że jest on niekonstytucyjny; mówiły o "kolonizacji sądownictwa przez PiS". "O tym, kto będzie zostawał sędzią, będzie się decydować na Nowogrodzkiej" - twierdził Borys Budka (PO).
Projekt budził krytykę m.in. środowisk sędziowskich, RPO i niektórych organizacji pozarządowych, a także OBWE. Przedstawiciele sędziów mówili w marcu, że projekt zmierza "do upolitycznienia sądów i naruszenia ich niezależności". Stowarzyszenie sędziów "Iustitia" apelowało do sędziów, aby w razie uchwalenia noweli nie brali udziału w wyborach do nowej Rady.
Z kolei zanim posłowie przegłosowali zmiany w ustroju sądów, przyjęli część z kilkudziesięciu poprawek zgłoszonych w drugim czytaniu. Ograniczono m.in. wpływ ministra sprawiedliwości przy powoływaniu sędziów-wizytatorów. Sejm odrzucił wniosek PO, N i UED o odrzucenie projektu oraz niemal wszystkie poprawki opozycji, które zmierzały do rezygnacji z głównych zapisów nowelizacji.
Przed głosowaniem wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak przekonywał, że nowelizacja jest wprowadzeniem "pewnego standardu cywilizacyjnego, standardu europejskiego". Co zyska obywatel? A choćby to, że będzie więcej sędziów na linii, bo ograniczamy wizytacje planowe, likwidujemy oceny okresowe, likwidujemy zbędną biurokrację sądową. Sędziów biurokratów ograniczamy i zmniejszamy ich liczbę. Ci ludzie pójdą sądzić w stu procentach - mówił.
Jak dodał, obywatel po nowelizacji zyska też gwarancję, że "nikt nie wskaże palcem sędziego, który osądzi jego sprawę". "Jest system losowego przydzielania spraw, komputerowy, który jest nie do złamania przez najlepszych hakerów" - podkreślił Piebiak. Zaznaczył, że prezes sądu nie będzie miał żadnego wpływu na przydział spraw sędziom.
Zaznaczył, że "obywatele zyskają też to, iż sędzia, który awansuje, albo przeniesie się do innej miejscowości będzie miał obowiązek sprawę dokończyć i nie zostawi sprawy rozgrzebanej; nie spowoduje, że w postępowaniu karnym trzeba będzie rozpocząć całą gehennę dla strony, świadków i biegłych od początku, bo się skład zmienia". My mówimy, dobrze - przenieś się i awansuj, ale dokończ te sprawy, które zacząłeś, bo obywatele tego oczekują - wskazał Piebiak.
Posłowie opozycji wskazywali, że nowelizacja daje za duże uprawnienia ministrowi sprawiedliwości. Czy państwo sobie zdajecie sprawę, jaką władzę dajecie w ręce jednego człowieka? Zastanówcie się - mówił Jerzy Meysztowicz (Nowoczesna). Arkadiusz Myrcha (PO) ocenił, że nowelizacja wprowadza przepisy na wzór Prawa o prokuraturze, a minister Zbigniew Ziobro dostaje na jej mocy "realne narzędzia wpływania na pracę sędziów". Ich zdaniem nowelizacja, to "straszak" na sędziów i prezesów sądów.
Posłowie PiS odpowiadali, że nowelizacja nie jest zamachem na niezawisłość sędziów, gdyż prezesi sądów "mają funkcję czysto organizacyjne, administracyjne; mają dbać o organizację pracy sądów i poszczególnych wydziałów". "Państwo z opozycji bardzo często powołujecie się na standardy prawne w krajach europejskich. (...) W Niemczech, Czechach czy na Łotwie, minister sprawiedliwości powołuje prezesów sądów bez żadnych opinii ciał kolegialnych, przedstawicieli samorządu sędziowskiego" - wskazywał Andrzej Matusiewicz z tej partii.
Nowelizacja odstępuje od modelu powoływania prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych przez ministra sprawiedliwości po uzyskaniu opinii zgromadzeń ogólnych sądów. Zakłada też - "dla wzmocnienia nadzoru zewnętrznego sprawowanego przez ministra" - odstąpienie od zasady powoływania prezesa sądu rejonowego przez prezesa sądu apelacyjnego z zastosowaniem procedury opiniowania kandydata - na rzecz powołania go przez ministra. W procedurze odwoływania prezesów opinia Krajowej Rady Sądownictwa byłaby wiążąca. Musiałaby zostać ona podjęta kwalifikowaną większością 2/3 głosów.
Dziś prezesi sądów apelacyjnych i okręgowych mogą być odwołani przez ministra w przypadku: rażącego niewywiązywania się z obowiązków służbowych oraz gdy dalsze pełnienie funkcji nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości. Projekt wprowadza możliwość odwołania również w sytuacji "uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych" i szczególnie niskiej efektywności działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych.
Z kolei przepis przejściowy nowelizacji przewiduje, że prezesi i wiceprezesi sądów "mogą zostać odwołani przez ministra sprawiedliwości, w okresie nie dłuższym niż 6 miesięcy od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy, bez zachowania wymogów" określonych w przepisach. Przez pół roku ma też istnieć możliwość dokonania przez prezesów "przeglądu stanowisk funkcyjnych" w sądach, czyli m.in. przewodniczących wydziałów.
Zdaniem opozycji doprowadzi to do usunięcia doświadczonych prezesów i spowolnienia prac sądów. To będzie czystka - oceniali podczas prac legislacyjnych posłowie PO i Nowoczesnej. To, że jest potencjalnie kilkuset prezesów do zmiany, to nie znaczy, że wszyscy będą odwołani - zapewniał zaś wiceminister Piebiak.
Ponadto sprawy mają być przydzielane sędziom losowo, w ramach poszczególnych kategorii, a przydział spraw być równy. W razie przydzielenia sprawy wymagającej "nadzwyczajnego nakładu pracy", sędzia-sprawozdawca będzie mógł wystąpić do prezesa sądu o wstrzymaniu mu na określony czas przydziału kolejnych spraw. Od decyzji prezesa przysługiwałoby odwołanie do kolegium sądu - mógłby je złożyć sędzia lub co najmniej 10 proc. sędziów sądu. Według PiS, chodzi o to, by uniknąć "ewentualnych arbitralnych decyzji".
Po nowelizacji - jak podkreśla MS - zostanie zapewnione "równe i sprawiedliwe obciążenie pracą sędziów oraz zagwarantowanie bezstronności stronom postępowań". Specjalny elektroniczny system wzorowany na niemieckim zważy gatunkowo poszczególne sprawy i doprowadzi do sytuacji, że żaden z sędziów w Polsce nie będzie miał większego zakresu obowiązków niż jego kolega z wydziału czy sądu - wskazał resort.
Wprowadzona zostanie - jak dodał MS - zasada niezmienności składu orzekającego. Raz wylosowany skład sądu nie powinien ulegać zmianie do zakończenia sprawy. Dziś w wielu sądach nowemu sędziemu w wydziale przydziela się sprawy już rozpoczęte przez innych sędziów, ze szkodą dla sprawności postępowania - zaznaczyło ministerstwo.
Po zmianie sędzią sądu apelacyjnego będzie mógł zostać sędzia sądu rejonowego lub prokurator - pod warunkiem dziesięcioletniego stażu pracy. MS wskazuje, iż kontrowersji nie wywołuje fakt, że już dziś sędzia rejonowy lub prokurator mogą trafiać do Sądu Najwyższego.
Przewidziano możliwość delegowania sędziego do Kancelarii Prezydenta RP czy MSZ. W okręgach sądowych powołani mieliby też zostać koordynatorzy do spraw współpracy międzynarodowej, prawa europejskiego i praw człowieka w sprawach cywilnych i karnych.
Nowelizacja umożliwia też nabywanie prawa do przejścia w stan spoczynku przez kobiety, które są sędziami bądź prokuratorami, w wieku odpowiadającym powszechnemu wiekowi emerytalnemu - 60 lat. Wprowadzona ma być też instytucja urlopu rehabilitacyjnego sędziego.
Większość nowelizacji ma wejść w życie po upływie 14 dni od jej ogłoszenia.
(mal)