Ślady materiału wybuchowego znaleziono we wraku jednego z samolotów, które rozbiły się dwa dni temu w Rosji. Chodzi o samolot Tu-154, który runął na ziemię koło Rostowa nad Donem. W sumie zginęło 89 osób.
Gdy znaleziono wrak, przedstawiciele ekip ratowniczych sugerowali, że prawdopodobnie doszło do eksplozji w powietrzu, gdyż szczątki maszyny rozsiane były na obszarze około 40 kilometrów. Na miejscu katastrofy odkryto ślady heksogenu.
To jeden z najsilniejszych materiałów wybuchowych; ma ogromną siłę wybuchu,
substancje potrzebne do jego produkcji są stosunkowo łatwo dostępne. To ten sam materiał, który według rosyjskich władz został użyty w serii zamachów bombowych na budynki mieszkalne w 1999 roku.
Rzecznik FSB potwierdził doniesienia rosyjskich mediów, że samolotami leciały Czeczenki. Po ich ciała nikt na razie się nie zgłosił, nie zdołano też ustalić ich tożsamości. Tuż po katastrofach pojawiły się przypuszczenia, że tragedia była wynikiem zamachów, za którymi stoją czeczeńscy separatyści.
Dziś na jednej z islamskich stron internetowych pojawiło się oświadczenie o odpowiedzialności za spowodowanie katastrof. Podpisane jest przez ugrupowanie o nazwie Brygady Islambouli i wiąże zamachy z wojną w Czeczenii. Autentyczności oświadczenia nie da się zweryfikować.
Przypomnijmy, oba samoloty, Tu-134 i Tu-154, startowały z moskiewskiego lotniska Domodiedowo w odstępie kilku godzin, lecz zniknęły z radarów niemal jednocześnie. Jeden rozbił się w pobliżu Tuły, drugi w okolicach Rostowa nad Donem. W przypadek nie wierzą rosyjskie media, władze - do tej pory - były bardziej powściągliwe.