Po zwolnieniach i odprawach z ostatnich kilku lat górnicy nie mogą wrócić do pracy w swoim zawodzie, a są jeszcze kopalnie, które mogą wydobywać węgiel i zarabiać pieniądze. Na Śląsku rozważa się także możliwość otwarcia prywatnych szkół górniczych - a może pomysłem byłoby przekwalifikowanie zwykłego elektryka na elektryka-górnika?
Na razie kłopoty ze znalezieniem górników mają przedsiębiorstwa zajmujące się robotami górniczymi w kopalniach. Chodzi o wszelkie prace związane z przygotowaniem złoża do wydobycia: wywożenie kamieni, drążenie tuneli i wykonywanie zabezpieczeń. Do takiej pracy chętnych nie brakuje, nawet w miejscowościach oddalonych od Górnego Śląska. W Krakowie, reporter RMF pytał bezrobotnych przed urzędem pracy, czy przyjęliby ofertę pracy w kopalni. Dziewięciu na dziesięciu mówiło, że przyjęłoby taką ofertę bez zastanowienia, oczywiście po odpowiednim szkoleniu. Wielu z nich to elektrycy i mechanicy – czyli fachowcy, jakich na Śląsku brakuje. Żaden z chętnych nie bałby się pracy pod ziemią. Dla ludzi szukających pracy, przeszkodą nie byłaby także konieczność przeprowadzenia się na Śląsk. „Do kopalni, czy Bóg wie gdzie, ale pojechałbym wszędzie” – mówił jeden z bezrobotnych przed krakowskim urzędem pracy. Niektórzy gotowi są nawet bez wahania dojeżdżać do Katowic. Oczywiście nie dla każdego praca pod ziemią byłaby możliwa – więcej trzeba zainwestować w przekwalifikowanie technika odzieżowego, niż elektryka. W całej sprawie jedno jest pewne – rąk chętnych do pracy nie brakuje.
Foto: Archiwum RMF
11:15