Śledztwo w sprawie przestępstw gospodarczych w Juventurze, gdzie podejrzanym jest Marek Ungier, ciągnie się tak długo (prawie 10 lat), bo jest niewygodne politycznie – mówi RMF politolog Antoni Dudek.
Biuro Turystyki Młodzieżowej Juventur, będące de facto zapleczem gospodarczym ZSMP, było na przełomie lat 80. i 90. miejscem, gdzie wielu prężnych działaczy młodzieżowych rozpoczynało swoje kariery. Tam też rozkręcali oni swoje biznesy, bo przy okazji podróży do bratnich krajów, odbywał się regularny handel.
Szmuglowano różne towary. Na przykład ze Związku Radzieckiego jechało złoto, tam jechały dolary. Z Węgier ściągano odzież i słodycze - mówi politolog Antoni Dudek. Kiedy czyta się dokumenty z czasów PRL-u - dokumenty PZPR czy SB – to nagle okazuje się, że to był poważny problem. Ten przemyt był od czasu do czasu wykrywany, wybuchały afery, ci działacze byli pozbawiani stanowisk - opowiada Dudek.
Ale to był także początek karier wielu ludzi – dodaje - ludzi, którzy nie dali się przyłapać. To była patologia, z którą nie potrafiono sobie poradzić.
O Juventurze znów stało się głośno, gdy prasa doniosła o jednym z najdłuższych postępowań prowadzonych przez prokuraturę. Chodzi o dochodzie przeciwko byłym szefom Juventuru, w tym Markowi Ungierowi.
Sprawa dotyczy początku lat 90., kiedy biurem kierował prezydencki minister. Tuż po jego odejściu w 1993 roku spółka upadła, a dwa lata później syndyk zawiadomił prokuraturę, że za czasów Ungiera w Juventurze doszło do przestępstw. Zarzut dotyczy sprzedaży nieruchomości po zaniżonej cenie, co doprowadziło do 2 mln strat na szkodę Juventuru.
I choć śledztwo trwa prawie 10 lat temu, to Ungier do dziś nie został przesłuchany przez śledczych. Dlaczego? W 1993 roku SLD wygrało wybory i nagle się okazało, że do władzy wrócili ci, którzy ewentualnie mieli być ścigani za różnego rodzaju przekręty - wyjaśnia Dudek. Prokuratury zmieniły front. Okazało się, że różne sprawy są do nie do wyjaśnienia. Ono jest niewygodne politycznie i nikt się nie śpieszy, by je zakończyć.
Wszak można Ungier – mówi Antoni Dudek – to nieformalny wiceprezydent Polski. Stał jednak w cieniu na wyraźne życzenie Kwaśniewskiego. Ale o olbrzymich wpływach Marka Ungiera mówiło się od dawna. Niewątpliwie jest to postać porównywalna z tym kim w otoczeniu Lecha Wałęsy był Mieczysław Wachowski.